poniedziałek, 10 listopada 2014

Made In Pain (Rozmowa)





Rozmawiamy z Andrzejem, założycielem i członkiem kolektywu grafficiarzy Made in Pain- puntu odniesienia dla krytyki społecznej i  niezależnej w Polsce w sferze grafiki. Grupa  działa w strefie partyzantki, a ich interwencje artystyczne można  zobaczyć na blogu ( http://madeinpain.wordpress.com ) także na żywo w różnych miastach w Polsce jak Szczecin, Kraków, Toruń, Poznań, Warszawa…i w Grecji, w Salonikach.



-Żyjemy w świecie wizualnym, wszystko co da się zobaczyć, istnieje. To co widzimy, ilość i jakość tego wpływa na nasze decyzje, na nasz wizerunek,  na to co kupujemy, o czym marzymy. Dlaczego uważasz, że graffiti może być częścią naszego procesu podejmowania wyborów w społeczeństwie?


Graffiti/street art jako dziedzina sztuki ma bardzo mistyczny wpływ na społeczeństwo, działa bowiem na świadomość jak i nieświadomość. Może  inspirować do przemyśleń, motywować do działania czy wpływać uspokajająco na nasz umysł. Czasem może być nawet kierunkowskazem na  naszej przyszłej drodze życia.



-„Czyste ściany, niemy lud”, mówi slogan aktywistyczny. Jak wybierasz miejsce gdzie pracujesz?

My mieliśmy kiedyś własną interpretację tego hasła, a mianowicie "Czyste  miasto, martwe miasto". Miejsca do działania wybieramy zależnie od formy w jakiej chcemy zrobić obrazek. Skomplikowany kolorowy albo geometryczny wzór idzie na hall of fame (przestrzeń do malowania dla grafficiarzy, z pozwoleniem wydanym przez miasto), a szybkie monochromatyczne prace lecą  do zaułków mrocznego miasta. Generalnie wszystko idzie na miasto, gdyż miasto (ludzie) jest odbiorcą tej sztuki. Za darmo, dla wszystkich, o każdej porze dnia i nocy. Z pełnym prawem do reakcji na dane dzieło. 



-Najbardziej demokratyczna sztuka…

Nasze prace są jak pojedynczy człowiek - możesz przejść obok niego obojętnie, możesz go szturchnąć, przewrócić, nabluzgać na niego, ale też  możesz się nim zachwycić albo nawet może się on stać dla ciebie najważniejszym człowiekiem na świecie!


-Chyba najgorszy problem na świecie na dzień dzisiejszy to brak szacunku i brak skrupułów, dlatego lekceważymy to, czego nie rozumiemy, z człowiekiem włącznie. Mainstreamowe media często krzewią tę ignorancję. Czy uważasz że street art to innego rodzaju medium, bardziej dla ludu?

Oczywiście! Street artem zajmuję się z własnej wewnętrznej potrzeby. Jest działaniem oddolnym. Nikt nam nie każe tego robić. Nie zarabiamy na tym. Robimy to dla siebie, żeby oczyścić swój umysł, poczuć harmonię z innymi oraz co chyba najważniejsze – robimy to dla przyjemności. Czasem mam wrażenie, że nie same prace są najistotniejsze, ale to że naszą działalnością pokazujemy innym jak przyjemne i ciekawe może być życie. Że można robić naprawdę ważne dla nas rzeczy. Tu i teraz! Że nie trzeba wcale cały czas być smutnym i narzekać na wszystko.


-Często masz problemy z przechodniami? Z policją?


Generalnie staramy się unikać potencjalnych widzów. W nocy chcemy, żeby  ludzi rano mieli wrażenie, że przyleciał ktoś z Kosmosu, zrobił coś na  ścianie, zostawił hieroglify i odleciał. Policja gdy przyłapie nas z szablonem i ogląda go, nie wie zupełnie co on przedstawia i znaczy. Totalnie inna percepcja rzeczywistości. Jak malujemy na hall of famie,  przechodnie często zagadują i robią zdjęcia przy obrazku, podoba im się.  Lubią kolorowe, skomplikowane graffiti. Chwalą kreatywność, innowacyjność, technikę, kompozycję, rozmiar i samą chęć na ciekawe spędzanie czasu naszego życia.


-W jakich miastach znajdują się wasze prace?

Głównie Szczecin i Kraków, ale także ostatnio Poznań, Warszawa, Toruń i  Wrocław. Jest też parę pojedynczych prac rozsypanych po mniejszych  miejscowościach. Oprócz Polski działaliśmy w Salonikach (Thessaloniki) w  Grecji. Bardzo inspirujący kraj z powodu dużej siły działania społeczeństwa oraz dzięki wielkiemu potencjałowi i pomysłom lokalnych artystów. W Grecji rządzą ludzie, a nie rząd. (Pozdrowienia Nar i  Pralina!).


-Jaki jest stosunek innych grafficiarzy do waszych prac?

Różnie, jednym się podoba treść i dziwność (weird), a niektórzy nie rozumieją i gardzą tymi pracami. Najzabawniejsze jest to, że ludzie podobni do nas najczęściej wcale nie potrzebują wspólnego malowania. Mogą malować sami - to outsiderzy.


-Sporo waszych prac kwestionuje nasz stosunek wobec osób pozaludzkich, powiedz nam coś więcej o twoim punkcie widzenia.

Ja osobiście jestem weganinem, drugi człowiek jest wegetarianinem, a trzeci różnie. Osobiście głęboko w sercu czuję, że wszystkie istoty na planecie Ziemia są ze sobą połączone i na siebie oddziałują. W życiu  chcę jak najmniej szkodzić innym. Nie jem zwierząt, minimalizuję ilość kupowanych rzeczy, naprawiam stare sprzęty, oddaję znajomym niepotrzebne przedmioty. Jesteśmy jednym. Jeśli chodzi dokładnie o działania na rzecz praw zwierząt, to wspieramy inicjatywę Basta!.


-No, właśnie, różnica pomiędzy sztuką i artywizmem polega na używaniu talentu kreatywnego do celów krytycznych. Dopóki nie widać problemu, problem nie istnieje. Konsekwentny człowiek nie tylko mówi, ale też robi. Dlatego łączenie życia i ideałów powinno być czymś normalnym, a nie wyjątkiem. Dlaczego tak nie jest w rzeczywistości według ciebie?

Ludzie pod wpływem nowych technologii stali się leniwi. Pracować można w domu, zakupy można robić przez Internet, rozmawiać z innymi można przez Facebooka... Wszystko zdalnie i przy pomocy maszyn. Nie trzeba o niczym pamiętać, bo mamy przypomnienia w telefonach, nie musimy się bardziej nad czymś znać, bo Wikipedia i Google odpowiedzą nam na wszelkie pytania. Praktycznie nie trzeba używać umysłu. Tylko klikamy i „lubimy”. Korzystamy z tego co ktoś nam wcześniej przygotował. Nie widzimy przyjemności z własnego „odkrywania” świata. A życie jest czymś wyjątkowym – jest ograniczone czasowo śmiercią i jest unikatowe poprzez tylko jedyną, naszą percepcję. Wszechobecność i ogrom masy zabijają w nas siłę i wiarę w to, że to my tworzymy rzeczywistość, wpływamy na nią i jesteśmy nią. To my jesteśmy tymi dziećmi chodzącymi do szkoły, to my jesteśmy urzędnikami, to my jesteśmy kasjerkami, to my budujemy domy, to my dostarczamy przesyłki.. Więc jak tu nie brać rzeczy w swoje ręce? Nie potrzebny nam jest lider życiowy czy polityczny, autorytet ani bóg. 



-Czy człowiek jest wolny?
Człowiek jest wolny, ale zazwyczaj tego nie widzi. Trzeba się mocno napracować, żeby ujrzeć tę prawdziwą, wewnętrzną i zewnętrzną wolność. Mało komu się chce angażować w jej poszukiwania.



 -Czym jest wolność dla Ciebie?

Żyj i pozwól żyć innym – tak chyba mógłby brzmieć manifest wolności. U mnie wolność przejawia się tym, że znając siebie, zaspokajam swoje potrzeby. Spełniam swoje marzenia i realizuję plany. Wybrałem kilka dziedzin, w których chcę dojść do mistrzostwa, a resztę powierzam innym. Dając swoją wolność, tworzę z innymi Całość.