czwartek, 5 lutego 2015

MORATORIUM




(Artykuł ukazał się w magazynie"Vege" nr 4/2013)

                Pierwszym krokiem do przyznania sobie moralnego prawa do (nad)używania zwierząt jest wykluczenie ich z kategorii osób.Jednym ze sposobów jest zmiana środków językowych odnoszących się do zwierząt i do ich zachowań, i w ten sposób przystosowuje się językdo wykluczenia. Tak na przykład żeby słowa zamordować, zabić czy stracić brzmiały przyjemnie i mogły być tolerowane przez nasze uszy, zmienia się te czasowniki na bardziej higieniczne, jak poświęcić lubna słowo jeszcze bardziej nieprawdziwe:uśpić.

                Ale uśpić znaczy zabić, oznacza truciznę, która paraliżuje mięśnie, zatrzymuje oddech i sprawia, że żywy aerobiont umiera uduszony, oznacza sterty anonimowych zwierząt w komorach gazowych, konwulsje i drżenie, gardłowe odgłosy, wymioty stanu terminalnego, spazmatyczne biegunki, zatrzymanie krążenia i w wielu przypadkach przeraźliwy ból, niemożliwy do wyrażenia głosem.Nawet najsłodsza ze wszystkich śmierci, którą na podstawie naszej interpretacji okoliczności nazywamy snem, oznacza osobę pozaludzką, która patrzy na nas odchodząc i nie rozumiejąc równocześnie co się z nią dzieje.A to, co się dzieje oznacza śmierć. Następna, typowa dla naszego gatunku zdrada-kiedy nie bronimy, tego co kochamy. Jeśli chodzi o psy i koty (najczęściej spotykani niewolnicy naszej samotności) należy wskazać, że w polskich schroniskachw każdym tygodniusystematycznie usypia się setki zwierząt. Na zawsze.  

Licencja na zabijanie

                Usypianie–to jest mordowanie-zwierzątpozaludzkich nie ma nic wspólnego z eutanazją u ludzi, bo tej ostatniej dokonuje się na jednostkach wyrażających (nierzadko nawet przed notariuszem) swoje życzenie śmierci, co jest usprawiedliwione, bo życie należy tylko do nas samych. Nie mamy jednak  gwarancji takiej woli w przypadku zwierząt nie mówiących głosem ani językiem ludzkim. Tłumaczymy sobie, że tak, przekonujemy samych siebie o naszej racji, ale nie wiemy. Zwierzęta pozaludzkie, z drugiej strony, prawie zawsze wiedzą dużo lepiej od nas jak umierać- zwyczajnie przestają jeść i pić, i odchodzą z powagą i godnością, jakiej nasz gatunek (zwłaszcza w cywilizacji zachodniej) nie osiągnął. 

                Wersja instytucjonalna mówi, że mord na tysiącach zwierząt kończących na polskich wysypiskach odpadów organicznych (czyli miejsce, gdzie są upychane żywe odpady niechciane przez ludzi) to zło konieczne, nieuniknione przyradzeniu sobie z problemem nadpopulacji zwierząt domowych w naszym kraju, po to by wyeliminować osobniki nie mające szans na adopcję, estetycznie nieudane, z problematycznym charakterem, z chorobami poważnymi i błahymi, kalekie, itd.Jest w tym być może trochę prawdy (pominąwszy etyczną stronę kwestii), bo przecież pozbywamy się niechcianych śmieci, jednak równocześnie bardzo niedaleko każdego ośrodka eksterminacji produkuje się przyszłe przeszkody w miejscach, gdzie rzeczywiście istnieje nadpopulacja, czyli w hodowlach.  

Źródło problemu

                Hodowle to miejsca, gdzie w sposób legalny lub nielegalny zniewolone,rasowe, psie i kocie matki rodzą bez ustanku nowe mioty, stanowiące bożonarodzeniowe prezenty i kaprysy mody. Sprzedaje się jeprzez internet niczym niewolników stałym oraz przypadkowym klientom. Hodowle dostarczają na rynek i do polskich domów zabawki z różnymi chorobami zwyrodnieniowymi i zakaźnymi, na które cierpią zwierzęta genetycznie zmanipulowane i dotknięte zaburzeniami emocjonalnymi, i  w ten sposób pozbawia się szans innych potrzebujących (nie należących do rasy wyższej)oraz skazuje te ostatnie na pozostanie dożywotnio w którymś z polskich schronisk. Rzecz jasna, kiedy mówimy o hodowli, nie zapominamy o schorowanych pochwachmatek zmuszanych do ciągłego porodu, o odwapnieniu ich organizmów, starzeniu i przedwczesnej śmierci, nie zapominamy także o niemożliwym do opowiedzenia cierpieniu zwierząt zamkniętych przez całe życie w klatce, których jedynym sensem życia w społeczeństwie jest produkcja nowego potomstwa. Taki oto rodzaj miłości możemy odnaleźć w legalnych i nielegalnychhodowlach psów i kotów, prowadzonych przez pospolitychhandlarzy zarabiających na  cudzym życiu, szarlatanów, nierzadko przestępców, którzy okazują fałszywe uczucia zwierzętom sprzedawanym jak towar z powodów bardziej ekonomicznych niż emocjonalnych.

                W Polsce istnieje ponad 400 hodowli psów rasowych, a według Polskiego ZwiązkuFelinologicznego zarejestrowanych jest 3000 hodowli kotów rasowych.Nie wliczamy przynajmniej paru tysięcy hodowli nielegalnych. Tak funkcjonuje polski rasizm. Do tego należy dodać legiony nieświadomych osób prywatnych, które niezależnie od intencji pozwalają na to, by zwierzęta znajdujące się pod ich opieką przynosiły na świat coraz to nowe maluchy, argumentując, że „rodzenie jest naturalne”. Jeśli byłoby to prawdą, każda polska kobieta powinna urodzić 20 dzieci, co na szczęście się nie zdarza. Taką postawę nawiasem mówiąc rozciąga się na samice ludzkie, uznawane tradycyjnie w religiach za ambasadorki cudzego życia do tego stopnia, że nie posiadają one prawa do swojego ciała od momentu zajścia w ciążę. Od chwili zapłodnienia kobieta traci status osoby i staje się zaledwie naczyniem, w którym rośnie inna, ważniejsza osoba, co jest przynajmniej paradoksem w interpretacji praw człowieka. To sprowadza nas do pytania o miejsce, gdzie kończy się pasja i zaczyna obsesja, bo przecież nie poród sprawia, że jest się samicą, a sam fakt bycia samicą- nie jest bardziej samicą ta, która rodzi. 

Z punktu widzenia ekonomicznego pragmatyzmu

Osoby z ruchów prozwierzęcych w Polsce w skali roku inwestują znaczną część swoich środków finansowych i energię w ratowanie i szukanie godziwych i bezpiecznych domów dla niezliczonej ilości zwierząt, chroniąc je takżeprzed śmiercią z rąk myśliwych łatwo naciskających spust lub przed prewencyjną polityką eutanazji prowadzoną w polskich schroniskach.Polska bije europejskie rekordy w liczbie schronisk, co nie jest dumą dla obywateli, lecz ze względu na rozmiar problemu raczej powodem do wstydu. Miliony złotych inwestuje się w rozwiązanie problemu nadpopulacji, który jest problemem instytucji i rządu.Ten modus operandi przypomina zbieranie cieknącej z dachu wody wiadrami zamiast załatania dziury lub leczenie gangreny za pomocą plastrów.Niemożliwe. Nieprzydatne. Frustrujące.  

Prywatne środki odciążają instytucje, zwalniając je w znacznej mierze z odpowiedzialności za kwestię, która jest ich problemem powstałym z przyzwolenia na milionowe nadwyżki zwierząt, liczbę znacznie wyższą niż ta, którą państwo jest zdolne wykarmić.Populacja psów, kotów, gryzoni, gadów i ptaków uznawanych za domowe w skali świata powiększa się w sposób drastyczny,człowiek tymczasem stracił kontrolę nad problemem.Instytucje, w najlepszym przypadku, rozwiązują go metodą wybiórczych zbrodni i komór gazowych, któreswoim zaawansowaniem pozostawiają system nazistowski daleko w tyle.„Czystki” dokonane na tysiącach zwierząt w związku z groteską Euro 2012 to zaledwie jeden z wielu przykładów.

Koszty leczenia weterynaryjnego, żywienia i szeroko oferowana przez osoby prywatne pomoc finansowa (przez każdego/każdą z nas), organizacje działające na rzecz praw zwierząt oraz inne podmioty zwalniają z obowiązku zajęcia się kwestią nadpopulacjipodmioty państwowe, które są za nią odpowiedzialne. I dzieje się tak do tego stopnia, że administracja z założenia liczy na naszą pomoc, dlatego nie musi borykać się z określonymi problemami.Jeśli instytucje miałyby zwrócić pieniądze, które zaoszczędziły dzięki naszemu udziałowi w sprawie (mówimy tu o kwotach milionowych), miałyby poważny problem z wypłacalnością.

Propozycja

O to wszystko warto zawalczyć-prowadząc równocześnie kampanie mające na celu uświadamianie, sterylizacje, oraz bezinwazyjną i nie śmiercionośną kontrolę populacji-, a także o moratorium w sprawie sprzedaży i importu zwierząt „domowych”, które obniżyłoby przynajmniej o dziesięć procent handel zwierzętami „towarzyszącymi”, jak niewłaściwie się je nazywa, wraz z zaostrzeniem kar za nielegalną hodowlę i sprzedaż zwierząt „domowych”. Zakaz mający na celu regulację i poprawę tragicznej sytuacji przepełnionych polskich schronisk, domów „schronisk”, zbieractwazwierząt nierzadko tak kompulsywnego jak u osób z zespołem Diogenesa, RZECZYWISTĄ kontrolę i stopniowe zamykanie nielegalnych hodowli połączoną z ciągłymi i skutecznymi interwencjami, jak również rozszerzenie miejscowej opieki weterynaryjnej związanej ze sterylizacją i kastracją lokalnej populacji zwierząt „domowych”. To rozwiązanie nie byłoby wcale tak kosztowne dla skarbu publicznego jak odpowiedzialność władz za istniejącą sytuację- gdybyśmy my, czyli osoby zajmujące się problemem, przestali to robić. 

Idealnie byłoby, gdyby moratorium miało charakter permanentny, jednak zbiorowy schizofreniczny obłędposiadania zwierząt (jak posiada się koszule czy samochody) na takie wyjście nie pozwoli.Dlatego na początku w grę wchodziłoby moratorium na czas określony i obowiązywałoby conajmniej dwa lata.Dzięki temu zmniejszylibyśmy przepełnienie w schroniskach miejskich i prywatnych-a te zaoszczędziłyby środki na ulepszenie i modernizację swoich urządzeń w wielu przypadkach przestarzałych-, i dążyli do celu w dniu dzisiejszym niemożliwego do zrealizowania, to jest do zerowegousypiania.Po drugie, przy niemożności zakupu zwierząt, zwiększyłaby się świadomość potrzeby adopcji, a nie posiadania zwierząt „domowych”, co wiele zwierząt pozaludzkich wyzwoliłoby z naszego pojęcia posiadania, absolutnego i totalnego.Bo zwierzęta nie należą do nikogo oprócz siebie samych. Tak jak my ludzie jesteśmy władcami naszego życia. 

Dodatkową zaletą moratorium jest to, że poparłaby je większość społeczeństwa, instytucje i oczywiście wszystkie grupy i organizacje prozwierzęce w Polsce (te, które rzeczywiście działają na rzecz zwierząt iktórych celem nie jest przedłużenie niewoli zwierząt pozaludzkich), a taki krok dałby szansę na zastosowanie podobnego rozwiązania w innych krajach.

                Życie to schronienie dla istnienia, poza nim śmierć pali wszystko co oddycha. Warto wiedzieć, że życie to nie schronieniewieczne, bo śmierć zawsze znajduje sposób, aby się do niego przedostać, jednak przeżyć je oznacza mądre szczęście dla tych, którzy wiedzą jak żyć, czyli dla tych, którzy żyć pozwalają.

                Spać znaczy odpoczywać, zabijać znaczy zabijać, jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Przyglądając się bezczynnie niezdolności społeczeństwa do rozwiązania źródła problemów i ograniczając się jedynie do walki z ich konsekwencjami, wydłużamy jedynie agonię najbliższych nam zwierząt pozaludzkich, którym potrafimy nawet dać status członka rodziny i darzyć uczuciem. Choć powtarzam: my zwierzęta nie istniejemy dla innych, a dla nas samych, sami dla siebie jesteśmy celem i wielkim projektem życia.




PRZYPOWIEŚCI




(Artykuł ukazał się w magazynie"Vege" nr 4/2014)


PRZYPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNCE-PSIE

            W rogu swojego pokoju-klatki dziewczynka-pies spogląda kątem oka. Zwinąwszy w kłębek potłuczone ciało, trzyma się kurczowo chronicznego strachu i obserwuje groźnie otwierające się drzwi. Jak zwykle, nie ma powodów do otrzymania kary- ta nadejdzie lub nie, zależnie od nastroju opiekunki, a nie od tego co zrobiła. Dziewczynka-pies już nie warczy ani się nie broni, znów będą baty, krzyki, poparzenia na skórze, kopniaki. Jej ciało jest naznaczone siniakami. Przez zasinienia kopniaki trafiają prostow kość, wewnętrzne złamania są nieodwracalne.

            Tym razem ucieka przed pierwszym uderzeniem, co jeszcze bardziej rozwściecza opiekunkę. Dla ludzkiego dziecka jest matką bez powołania, dla psa jest „panią”. Pierwsze muska boleśnie skórę, drugie to kopniak zadany czubkiem buta, który głęboko wciska się w brzuch małej.Wyje, płacze. Strużka krwi wypływa z kącika ust, sygnalizując wewnętrzny krwotok.Być może to odłamana kość żebra przecięła jakąś żyłę. Pokój-klatka nie wystarczy, żeby się schować. Z wysiłkiem próbuje oddychać, nawet nie ucieka przed uderzeniami, które następują po sobie jak zadawane z rozpędzonego łańcucha. Czasami nawet są łańcuchami.

            Gdzie przebiega granica pomiędzy biciem dziecka ludzkiego a nieczłowieczego? Bez winy, bez alternatywy, bez głosu, w ciszy- los dzieci i zwierząt zależy od nastrojuopiekunów.Społeczeństwo dało wotum zaufania wszystkich matkom i przyglądamy się ich opiece, ale kto pilnuje tych, którzy się zajmują zwierzętami pozaludzkimi? 

PRZYPOWIEŚĆ O KAMIENIU I BUTELKACH

            Nieprzenikniony kamień jest bardzo pewny siebie, a butelki obrażone na jego niesprawiedliwy i uciążliwy totalitaryzm.Butelki zaczynają uderzać w kamień, najpierw żeby zwrócić uwagę, a następnie, żeby gozniszczyć.Uderzają raz i drugi niewzruszone ciało kamienia. Jedna za drugą się tłuką, ale ataknie trwoży kamienia w najmniejszym stopniu. Wiele butelek nawet traci chęći korzysta z prawa do niebicia- zachowanie, które kamień popiera i zaleca.Bardziej uparte butelki kontynuują, aż do momentu kiedysię tłuką doszczętnie i zastępują je inne. Tak dzieje się przez lata.  

            Kamień śmieje się złośliwie, ale jest coś, czego nie wie: pamięć materii o oporze. Kiedy on rozbija butelki, zbiera każdy zadany przez nie cios i zatrzymuje w swoim brzuchu.Wnętrze kamieni wiernie rejestruje wszystkie uderzenia, tworząc maleńkie rysy, których nie można naprawić.

            Pewnego dnia kamień pęka, rozpada się na tysiące kawałków, ciało ma pełne rys.Butelki, które zadały ostatnie ciosy przypisują sobie bohaterski czyn, ale to przecież dzięki wcześniejszej pracy tysięcy butelek kamień się rozłupał.

            Taka jest natura aktywizmu. Takie będzie wyzwolenie zwie
rząt.


PRZYPOWIEŚĆ O CYKLONIE A

            Wyobraźcie sobie tę sytuację w Niemczech w 1944 r., na przykład w Dreźnie.Chodzi o akcję demokratyczną, w której społeczeństwo uczestniczy masowo i pokojowo.Sto tysięcy niemieckich obywateli wychodzi protestować na ulicę wznosząc okrzyki, hasła i transparenty, i domaga się od rządu Führera bardziej humanitarnych środków dla rozwiązania kwestii żydowskiej.Ruch ludowy, choć ideologicznie narodowosocjalistyczny, oburzony jest wieściami otrzymywanymi od żołnierzy na przepustkach oraz przez inne nieoficjalne źródła odnośnie użycia Cyklonu B, środka owadobójczego na bazie cyjanowodoru produkowanego między innymi przez firmę Bayer. W obozowych komorach gazowych ten koncentrat kwasu pruskiego zabija w sposób okrutny skazańców, których agonia trwać może nawet 25 minut, dlatego protestujący Niemcy żądają, aby tensystem został odrzucony, bo jest on potworny i przerażający. Nie chcą przyjąć faktu, że ojczyzna Wagnera i Bacha dopuszcza się takich praktyk w pełni XX wieku, okrutnych i degradujących naród. Możliwą do zrealizowania alternatywą zgodnie z manifestem demonstrujących jest niezwłoczne wdrożenie gazu Cyklon A, którego oddziaływanie na układ oddechowy i krwionośny umożliwia śmierć w ciągu jednej tylko minuty. Znaczne skrócenie cierpienia oznacza duże ulepszenia, zwłaszcza kiedy porównamy je do prostackiego systemu wykorzystywanego aktualnie, gdyż redukuje czas agonii, stres i cierpienie skazańców.W przypadku dzieci Cyklon A działa dwa razy szybciej niż u dorosłych, gdyż mają one mniejszą pojemność płuc.

            Taką sytuację uznalibyśmy dzisiaj za niemożliwą, perwersyjną i nieprawdopodobną, za historię w złym guście raczej z gatunku czarnego humoru, jednak to dzieje się w stosowanych metodach uboju zwierząt pozaludzkich. Światowy system produkcji żywności w chwili obecnej za humanitarną uznaje śmierć krótszą zamiast odejść od jej zadawania. Śmiercionośny humanitaryzm to jedynie uśpienie świadomości grupowej w społeczeństwie otępiałym z obojętności. Nie różnisię on zbytnio od postawy reprezentowanej podczas hipotetycznej, niemieckiej manifestacji. Śmierć humanitarna to złudzenie, które zadaje kłam etyce i pozwala na uspokojenie wyrzutów sumienia, które powoduje brak skrupułów przy dokonywaniu zbrodni. Podsumowując: jest to środekjedynie w sferze praw człowieka, w żadnym wypadku praw zwierząt pozaludzkich.

PRZYPOWIEŚĆ O SZYBKICH ROZWIĄZANIACH

            Skończmy z wróblami, bo zjadają pszenicę, skończmy z gołębiami, bo zanieczyszczają miasto, skończmy z karaluchami i szczurami, bo przynoszą choroby. Skończmy z wydrami, delfinami i fokami, bo zjadają NASZE ryby, skończmy z dzikami, bo niszczą kukurydzę, skończmy z wilkami, bo zabijają NASZE  owce, skończmy z kretami, bo kopią korytarze w polu, skończmy z myszami, bo gryzą książki, skończmy z molami, bo jedzą ubrania, skończmy z muchami, bo przeszkadzają, skończmy z komarami, bo kąsają, skończmy z rekinami, bo straszą, skończmy z tygrysami, bo są niebezpieczne dla ludzi, skończmy z jeleniami, bo uprawiamy sport, skończmy z wężami, bo to szkodniki, skończmy z pająkami, bo są obrzydliwe, skończmy z Murzynami, bo śmierdzą, skończmy z kobietami, bo wszystkie są prostytutkami, skończmy z prostytutkami, bo są brudne, skończmy z migrantami, bo kradną nam pracę, skończmy z cudzoziemcami, bo nas zanieczyszczają, skończmy z homoseksualistami, bo psują dzieci, skończmy ze szpakami, bo to plaga, skończmy z biedakami, bo nie płacą składek, skończmy z zielskiem, bo to chwast, skończmy z puszczą amazońską, bo zawadza w utrzymaniu monokultury, skończmy z mądrością, bo przeszkadza w postępie, skończmy z królikami, bo niszczą zbiory, skończmy z lisami, bo zjadają króliki, skończmy z dolinami bez zapór wodnych, skończmy z weganami, bo kochają życie, skończmy z nałogiem myślenia, skończmy z manią odczuwania, skończmy z wszelkimi przeszkodami dobrego samopoczucia, skończmy ze stawiającymi opór, skończmy ze wszystkimi, ze wszystkim. Skończmy ze wszystkim. 




ŻYCIE JOHNA K.




(Artykuł ukazał się w magazynie"Vege" nr 6/2014)


         Jutro o 17:00 stracą Johna K. Cztery lata temu dokonał on gwałtuna trzech osobach, które sam wcześniej zamordował.Został zatrzymany na miejscu wypadków, w domu ofiar zalanym ich krwią, to jest: Sary M, 45 lat, oraz córek denatki: Margaret-11 lat i Elizy- 15 lat.Sam John K. nigdy nie zaprzeczył oskarżeniom. Winien trzech zabójstw pierwszego stopnia. Stan, gdzie wszystko się wydarzyło to Texas. Oznacza to zatem karę śmierci.

         Wyrok staje się prawomocny po 7 miesiącach spędzonych w celi dla skazanych na karę śmierci i po upływie tego czasu zostanie on wykonany. Nie będzie adwokata, który w ostatniej chwili wniesie apelację i uzyska przesunięcie terminu. Nie będzie niespodzianek, jedynie łóżko, skórzane pasy i zastrzyki, które zatrzymają procesy życiowe jego organizmu i wraz z ustaniem pulsu i następującą po nim śmiercią mózguspowodują zgon.Na razie czeka siedząc w celi. Był u spowiedzi u więziennego kapelana, żeby zagwarantować sobie pobyt w niebie boga, który pozwolił mu na dokonanie czynu. Wziął ciepły prysznic i poprosił o ostatni obiad. Je powoli. Na pierwsze danie rosół z kury (przypominający ten z dzieciństwa, z rodzinnego domu), na drugie porządny kotlet z cielęciny: gruby i niedopieczony kawał mięsa, taki jaki zawsze lubił. Dziękuje za deser, ale sięga po papierosa. Ostatniego papierosa. Ostatni papieros w życiu Johna K.

         Scena jest tragiczna dla ofiar całego dramatu. Trzy śmierci i jeszcze dodatkowo ta- śmierć ofiary niesprawiedliwego systemu. Nie znamy jego życiorysu, jego dzieciństwa, w którym zapewne rozpoczął się rozwój wypadków. Rozmawiamy o prawach człowieka, o źle zbudowanych społeczeństwach, można zrobić całą masę filmów, napisać wiele bestsellerów na ten niepokojący i kontrowersyjny temat. Nikt nie dostrzega pozostałych ofiar. Tych ukrytych. Tych uznawanych za nic.

         Skóra łóżka pochodzi od świń skazanych od początku na karę śmierci, tylko dlatego, że się urodziły.Rosół ostatniego obiadu Johna K. zrobiono z ptasiej samicy, którą ścięto bez osądzenia.Kotlet to kawałek osoby pozaludzkiej, która nie doczeka się bestsellera opisującego jej ofiarę, ani filmu nagrodzonego przez poruszone jury. Psy trute podczas testowania papierosa i śmiercionośnego płynu strzykawki Johna K. nie miały nawet najbardziej nieudolnego adwokata. Nie miały nic oprócz życia w zamknięciu i bolesnej śmierci.

         John K. wkrótce umrze, nie potrzebuje magicznego białka mięsnego, ani niezbędnego do przeżycia zapasu żelaza, ani też wapnia, które ochroni go przed osteoporozą.Jednak poprosił o te dania. Ostatni obiad Johna K. był jak obiad jakiegokolwiek obywatela jego kraju: hedonistyczny, niesprawiedliwy, pełen przemocy. Niepotrzebny.

         W dzisiejszym systemie Hitler posiada więcej praw niż zwierzęta „fermowe”. Nie możemy nazwać sprawiedliwym systemu, który nie chroni osobników najsłabszych, dającego drugą i trzecią szansą najbardziej konfliktowym jednostkom społecznym i odmawiającego takiej szansy tym najbardziej niewinnym, czyli prawdziwie niewinnym. Dopóki to będzie trwać, nigdy nie zbudujemy społeczeństwa egalitarnego. Kiedy przestaniemy zabijać zwierzęta pozaludzkie, wtedy możemy zacząć marzyć o zbawieniu ludzkości wychodząc od uniwersalnej zasady szacunku.Bez potrzeby sądu, bo zbrodni nie będzie.



********************************************************************

 2

         My mamy Pieśni Petrarki, lirykę haiku, balony powietrzne, teorię architektury, historię feminizmu, mieszane fryzury, świat we fraktalach, pojazdy z napędem elektrycznym, kominiarki, satelitarne mapy pogody, prasę, terapie grupowe, alkoholizm, flagi.Mamy czas mierzony w porcjach, błotniki, siedmiokolorowe długopisy, muzykę. Mamy muzykę, płótna malarzy renesansowych, Da Vinciego, Bibliotekę Aleksandryjską, możliwość istnienia Atlantydy, Genghis Khana i Hansa Magnusa Enszenbergera, Mickiewicza i ilustrowane encyklopedie, mamy google, wikipedię, telefony komórkowe, obroże przeciwpchelne, system do projekcji w 3D, białe ściany i stalowe widelce, mamy zapalniczki, znaki drogowe, wieżowce, megamiasta, wsie, mamy wojny prewencyjne, konflikty o niskiej, średniej, wysokiej intensywności, mamy torturę w ciemnych więzieniach, mamy narodowy totalitaryzm, wskaźniki oglądalności, produkt krajowy brutto, makroekonomię, dumping, kwoty rynkowe, wolny rynek, neoliberalizm, ruch abolicjonistyczny, domki bliźniaki,  porcelanę sewrską, DynastięMing, mastaby, nazwy rzeczy, cmentarze, Dekameron, klasyfikację organizmów Linneusza. My mamy przeszłość i przyszłość, teraźniejszość gwarantowaną na krótką metę, wydruk laserowy, klaksony, seks oralny, Pasję Chrystusa, Ramadan, mandale, filakterie, mamy druk, dokumenty w pdf, magazyny mody, trapezową kostkę brukową, oświetlenie ledowe, tarcze przeciwrakietowe, bomby kasetowe, dzieci bez nóg po bombardowaniach, nazistowski holokaust, pomoc dla samotnych matek, zaliczkę na podatek dochodowy, narzędzia zbrodni i narzędzia rolnicze, racje stanu i racje logiki, ergonomiczne krzesła, reakcję nuklearną, środki prawne, Prawo Rzymskie, Światowe Dziedzictwo, podział Ziemi na kontynenty, Kanał Sueski… Mamy miliony rzeczy, faktów i powiedzeń.

         Mamy dużo do zrobienia, dziesiątki podróży do krajów dalekich i bliskich, po których pokażemy zdjęcia rodzinie, dużo do przeczytania, dużo filmów do obejrzenia i do skomentowania w kołach dyskusyjnych, setki kolacji biznesowych i dla przyjemności, tysiące papierosów do wypalenia, tysiące wydarzeń, studia uniwersyteckie, przerwy w pracy, ciąże, depresje, dziesiątki zakupów, miliony transakcji sprzedaży, środę rano i sobotę wieczorem, sporty ekstremalne, godziny jazdy, tysiące ludzi do poznania i zapomnienia, tuziny miłości i nienawiści, setki wypłat, setki podatków, niespełnione marzenia i plany do realizacji, westchnienia, ambicje, błędy, trafienia, puszki napojów do spożycia, do spróbowania nieokreśloną ilość nowych narkotyków, nieokreśloną ilość lat do przeżycia, dużo czasu w poczekalniach i w oczekiwaniu na połączenia telefoniczne, tysiące godzin lektury, tysiące godzin spokoju i relaksu, i życia krótko mówiąc.

         Zwierzęta pozaludzkie w swojej nędznej niewoli nie mają nic poza fatalną czynnością oczekiwania na śmierć, stłoczone w oborach i na fermach, w klatkach i w halach, uwięzione obserwują upływ czasu, poddane jedynej misja, jaką jest przybieranie na wadze, zapuszczanie gęstej sierści, złożenie jajka albo wykrwawianie się oddając następny litr mleka, które jest im kradzione. Czekać- nie wiedzą na co, tkwić i nie być, jedynie tkwić i nie być, aż do dnia pójścia pod nóż. Zwierzęta pozaludzkie mają TYLKO życie, nic poza tym, i krajobraz, w którym mogą swoje życie przeżyć.My to im wydzieramy. Krowy i bażanty złociste, świnie i niedźwiedzie polarne, kurczaki i turkucie podjadki, kordyliery i lodowce, lasy deszczowe i palmy, pastwiska i króliki, byki i pola tymianku… Życie potrzebuje przestrzeni bytowej, lekcja jest bardzo prosta i jeszcze się nie nauczyliśmy.Ponad logiką ekonomii istnieje ekologiczna nieprzewidywalność, jedyna, która nas wyżywi, i etyka smagana z każdą minutą, z każdą sekundą.