czwartek, 31 października 2013

LISTY Z WIKTYMARIUM ("Artykuł ukazał się w magazynie "Vege" nr 10/2012)


        Cześć, jestem kotem w Korei, śliczną dziewczyną z Juarez, kurczakiem w Holandii, meksykańskim noworodkiem poddanym eksperymentowi, jestem bykiem “toro bravo” w Hiszpanii, kongijską dziewczynką żołnierką, świnią we Włoszech, czarną studentką w Moskwie, krową w Stanach Zjednoczonych, mahoniowcem w brazylijskiej Amazonii, wietnamską dziewczynką po zrzucie napalmu, jestem starym polskim koniem, chorą  z Gwinei Równikowej, psem w przepełnionym schronisku, Cyganką w tamtych Niemczech, lisem w Poznaniu, kaczką na francuskiej farmie hodowanej dla foigras, chińskim, bezdomnym dzieckiem, delfinem u wybrzeży Japonii, przeszkadzającym tubylcem, pechowym wielorybem, makakiem w koncernie Covance… już wbijają mi w ciało broń i obrzucają ogniem, jestem życiem, które ginie, jestem smakiem, śmiechem, sprzecznością, osiągnięciem nienawiści, niewiedzą, łatwym rozwiązaniem i nigdy ostatecznym, głupotą, ofiarą perwersji innych. I z łatwością mogę być tobą, w rękach tego dewianta, który zamknął w areszcie planetę i zamienił ją w swój folwark, w więzienie i w piekło. Jestem śmiercią, której nie chcesz, rani cię pamięć i straszy..., ale uderzasz w niewinnych bez potrzeby.

Cześć, jestem życiem w twoich rękach owładniętych strachem. 
 
Cześć, zabijesz mnie swoimi argumentami. 

Ty masz swoje wymówki, swoje lenistwo, swoje prawo do zabijania, swój apetyt, swoją brutalną siłę, swoje sknerstwo, swoją hipokryzję, swój paradoks, swój paradygmat, swoją paramilicję, swoje pieniądze, swój patriotyzm, swoją broń i swoje narkotyki, swoją chciwość i swoje dogmaty, swoją obojętność i swoją niewrażliwość. Ja mam tylko parę policzonych oddechów, zaledwie życie, które tracę. 

Ty masz wszystko, ja zaledwie życie, które tracę. 

Byłam wszystkimi życiami i większość z nich opuściłam w twoich rękach, wisząc głową w dół na hakach w rzeźni, gotowa do poćwiartowania, z wbitą ceną na wystawie, w formie futra sprzedawanego w luksusowym butiku, skórzanych butów, w nowej formule szamponu, w dziurach zrobionych przez haubice, w mikroskopijnych klatkach do składania jaj, w bloku jedenaście każdego obozu koncentracyjnego, w marginalizujących gettach, w fawelach, w klatkach do ogłuszania, w obozach dla uchodźców, w formie zemsty, żarłoczności, wyuzdania, żądzy, lenistwa, pychy, zazdrości, złości, w formie niedorzeczności. Nie traci nic ten, który nic nie ma, ale ma wszystko ten, który nic nie ma poza życiem. 

Bo życie to wszystko. A śmierć to nic. 

Dlatego nic nie chcę od ciebie, jedynie swoje życie. Zostaw mi moje życie, to jedyne dobro, które mam. Zostaw sobie swoje pieniądze, swoje miasto, swoje łakocie, poświęć się swojej biżuterii, swojej sławie, swoim nieruchomościom, posiadaj wszelkie tytuły i medale, które sprawiają ci przyjemność, wpisz swoje imię do encyklopedii, na tablicach ulic, na pomnikach, ciesz się gremialną solidarnością, publicznym uznaniem, okładkami czasopism,…, ale zostaw mi życie. Bo ty nie masz władzy, jesteś tylko nieszczęśnikiem w  rękach emocjonalnej nędzy i to powoduje twój głupi śmiech, zadowolenie, brak woli, dążenie do niewybrednych przyjemności. Mój moralny poziom jest znacznie wyższy od twojego, nawet kiedy stoję po strasznej stronie strzelby. Twoja tortura zwycięża moje ciało, niszczy mnie, ale umrę znacznie bardziej żywa niż twoje życie. 


Jestem krową, którą zjadasz, jęczałam godzinami błagając cię o litość, kiedy wbijałeś nóż albo pistolet ogłuszający, w konwulsjach szukałam wyjścia przez brudne ściany, płakałam z mydriasis, pokonana przed tobą klęczałam na kolanach, a ty nie okazałeś współczucia, ani nie było refleksji, byłam jedynie następnym numerem podczas twojego dnia pracy, następną etykietką na opakowaniu w lodówce, trofeum na ścianie, skreśleniem w schronisku dla zwierząt, w rejestrze zgonów w Ministerstwie Nędzy. Jestem przedmiotem, zawiniątkiem, strzępem, najmniejszą częścią żywej istoty powalonej na końcu samotnej klatki laboratorium kosmetycznego, komisariatu, brudnego szpitala, bunkra. Nikt nie słucha moich ostatnich jęków i umieram raczej ze smutku niż ze śmierci. Moja śmierć ma w sobie dwie śmierci.  

Jestem rowkiem wyrytym w twoim karabinie, cyfrą w obrzydliwym ogromie pewnych cyfr, metodą odzierania ze skóry, wynikiem badania, załatwionym problemem, wskaźnikiem oglądalności..., ale nigdy nie będziesz mógł spojrzeć mi w oczy i sprawić by inni myśleli, że masz rację, nigdy nie osiągniesz czystości mojego strachu, nigdy nie zetrzesz hańby z niesprawiedliwości, ani nie umyjesz rąk, choć nie wiem jak mydliłbyś je do ostatniego dnia swojego życia.W ostatecznej rozpaczy nienawiść nie dochodzi daleko, nie jestem w stanie cię nienawidzić, moje siły skoncentrowały się na przeżyciu tego co nieubłagane. 

I nie uda mi się to.

Moje ciało zostało rozczłonkowane i rozłożone na plastikowych tackach, moja skóra obdarta i wygarbowana, sekcja zwłok wykonana, leżę pod warstwą wapna w ukrytym wspólnym grobie, spalony tłuszcz mojego ciała ulotnił się przez komin, mój szkielet suszy się na słońcu, skutki trucizny, jaką mi podałeś, zostały odnotowane, a pocisk opłacony. Teraz moje życie nie jest ani „moje” ani „życiem”.  Nic ni zostało z tych dwóch słów. 

Kiedy się ze mną pożegnasz, nie mów znowu, że o tym nie wiedziałeś, że ty „tylko” zapłaciłeś za to morderstwo. Że życie jest jakie jest. Że jesteśmy naturalnymi drapieżnikami. Nie. Istota ludzka zawsze ma wybór i na nic mi się zda to smutne, bezwładne opakowanie, które nie pozwala się tarzać po trawie, bawić się lalką, głęboko nurkować, wyrażać swoje pomysły, przeżuwać świeżą, trawę, podskubywać zmoczoną deszczem ziemię. To jest zimne opakowanie, które nie pozwala mi po prostu żyć. 

Po prostu żyć, to czego pragnie wszystko co żyje.


Tłumaczenie: Agnieszka Władzińska

"

1 komentarz:

  1. List zwierząt pozaludzkich idących na rzeź, na śmierć, na zatracenie ze świadomością, że nie ma dla nich żadnej litości ani współczucia, że ich los jest przypieczętowany - jest przejmującym krzykiem rozpaczy i wołaniem o rozum i serce do zimnego ludzkiego świata. Bezskutecznym, ale dobrze, że wypowiedzianym. Za kilkaset lat ten krzyk, cierpienie i strach zrodzi nowy lepszy świat i odpowie na pytanie: „Przez ile dróg musi przejść każdy z nas, by mógł człowiekiem się stać?...” – Bob Dylan. Dzięki za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń