Ricardo Franco, w
1975, nakręcił w Hiszpanii film Rodzina Pascuala Duarte, według powieści
o tym samym tytule autorstwa faszystowskiego cenzora Camilo Jose Celi. Film był
nominowany do nagrody głównej Festiwalu w Cannes, prawdopodobnie z następującej
przyczyny: główny aktor, Jose Luis Gómez, w 35 minucie akcji wymierza strzał w
głowę psa myśliwskiego, tego samego, który towarzyszy mu w polowaniach. W
scenie nie ma triku, aktor rozwala na żywo i dla potomnych czaszkę zwierzęcia,
które zostaje, i tu trzeba przyznać rację, humanitarnie i szybko uśmiercone,
tak jak przykazał reżyser, bez wątpienia wielki miłośnik zwierząt i wielki
amator kuchni ich kosztem, tak samo jak reszta scenarzystów. Chociaż,
wracając do zbrodni, dokładnie w momencie, kiedy aktor strzela do ufnego psa,
następuje ledwo zauważalna zmiana planu i – rzecz bardziej widoczna – zmiana
koloru emulsji, co sugeruje, że nieszczęśnik nie trafił (do celu oddalonego o
trzy metry...) i musiano powtórzyć scenę z innym psem, o identycznym wyglądzie,
wymierzając mu zapewne drugi strzał – nie znam faktów, ale nie zdziwiłoby mnie
to, gdyż prawie trzydzieści lat później w Stanach Zjednoczonych, podczas
kręcenia Babe – świnka z klasą, trzeba było poświęcić 48 „świnek z
klasą”. A jeśli chodzi o film Franco (nie mylić z dyktatorem), 25 minut później
aktor zadaje cios nożem mułowi, zwala go z nóg i zabija, również przed kamerą,
bez wahania i nie szczędząc krwi. Podczas tego samego filmu zestrzeliwuje się
inne zwierzęta oraz symuluje egzekucję trzech osób – w tym głównego bohatera –
za pomocą garoty; narzędzia, dzięki któremu zapełniały się place po to, by
oglądać agonię przestępcy, słyszeć jak sympatycznie chrzęszczą kręgi szyjne,
zaciskane metalową obrożą, i jak dusi się skazaniec.
Bo Hiszpania
zawsze była znana ze swego „humanitarnego” traktowania. Konkwista Ameryki,
wyrzucenie Żydów, tauromachia, Inkwizycja...
Zbrodnia w kinie
była czymś zwyczajnym przez wiele lat, kinowy hiperrealizm – w ramach
legalności, którą respektowano i do której odwoływano się, by usprawiedliwić
zabójców z licencją – przyzwolił na śmierć tysięcy zwierząt, tyle razy ile
zaistniała potrzeba nakręcenia właściwego ujęcia. Pamiętam ścięcie głowy gęsi w
pierwszych scenach Drzewa na saboty, Porozmawiaj z nią miernoty
Almodovara, gdzie poświęca się sześć byków, czy Babel, w którym zabija
się kurę, a żeby nie iść za daleko, stary nudziarz Andrzej Wajda w filmie Popioły
zezwolił na zrzucenie ze skały konia, który połamał sobie nogi i rozbił głowę.
We wszystkich tych filmach, jak i w wielu innych, giną zwierzęta, bo pozbawieni
talentu reżyserzy, żeby stworzyć kino, w miejsce trików używają tanich emocji,
podczas gdy fabuła/scenariusz pozbawiona jest treści, bądź też psychopatia reżysera
decyduje, ze śmierć jest częścią sztuki. Idąc po linii tej logiki, filmy
„snuff” powinny być dotowane, bez względu na to, czy występują aktorzy ludzcy
czy nieludzcy. Obcinanie głowy w niektórych krajach arabskich, kamieniowanie,
śmierć na krześle elektrycznym w Texasie,... można by nakręcić wybitne obrazy,
mieszczące się w parametrach filmowców rządnych krwi. Obecnie istnieje prężny
rynek filmów snuff, gdzie grają zwierzęta ludzkie (w tym przypadku
nielegalnych) lub zwierzęta nieludzkie (kontrowersyjnych, lecz całkowicie
legalnych).
Lista filmów, w
których zabija się zwierzęta jest przerażająco długa, jednak przygotowanie
wykazu takich, w których torturuje się zwierzęta byłoby pracą przyprawiającą o
zawrót głowy, mimo iż pozornie przy obecnych regulacjach prawnych odnoszących
się do filmowania zwierząt i „oszczędzania im cierpienia” czy wymogu „obecności
ekspertów” sprawa ma się zupełnie inaczej. Bywa, że w niektórych filmach, w
napisach końcowych, pojawia się informacja, zgodnie z którą żadne zwierzę nie
ucierpiało podczas kręcenia tego, czy tamtego filmu – są to najzwyklejsze
kłamstwa lub w najlepszym wypadku półprawdy. Słowa usypiające sumienia widzów,
którzy mogliby czuć przygnębienie z powodu rozrywki przy kinie brutalnym,
krwawym, niekompletnym i bardzo oddalonym od naturalnej ewolucji sztuki.
Historia zwierząt
zmuszanych do odgrywania roli sięga czasów imperatora Wespazjana, przed którym
– według relacji Plutarcha- występował Zoppico, prawdopodobnie czarny pudel.
Używano ich w czasach późniejszych w teatrze, cyrku, potem w kinie. Według
niektórych aktualnych danych podczas kręcenia filmu dla dzieci Koneko
Monogatari straciło życie 65 kotów, z powodu złych warunków i
niebezpiecznych scen, stresu, wstrząsu..., z kolei w drugiej części Babe
pojawia się 800 zwierząt, wobec których zastosowano takie metody treningu, jak
bicie czy głodzenie. Jeśli chodzi o delfiny to metoda głodu jest jedyną, która
zmusza je do pracy... aż pewnego dnia odmawiają jedzenia i umierają; tak stało
się z delfinem Flipperem, który zmarł z wycieńczenia. Rin Tin Tina zmuszono do
nakręcenia 25 filmów w ciągu 10 lat, ryczący lew z czołówki wytwórni Metro
Goldwyn Mayer zakończył życie w hospicjum dla zwierząt, razem z Chitą, małpą
Tarzana. Lassie nie była suką, lecz psem, któremu podczas kręcenia zakrywano
genitalia. Słonie i zwierzęta wszelkiego rodzaju, które umarły nagle podczas
kręcenia filmów telewizyjnych z powodu lęku wysokości, brutalnych scen przy
zbyt jaskrawym świetle, wśród wybuchów lub zamordowane dla osiągnięcia
hiperrealistyczego efektu, zamieniają tę dziedzinę sztuki w nowy rodzaj rzezi o
chlubnej nazwie. Rzezi niepotrzebnej, bowiem istnieje retusz fotograficzny,
makijaż i sposoby alternatywne (używane w przypadku aktorów ludzkich), które
oszczędzają cierpienia zwierzętom.
Pat Derby,
hollywoodzki treser z lat 60, dał pisemne świadectwo o okrucieństwach, jakie
trzeba uczynić zwierzętom żeby wykonywały zadania wymagane w scenariuszu.
Kosztem ich życia, co cechuje też filmy Ingamara Bergmana. Podejrzewa się, że w
ostatnim filmie o Jamesie Bondzie torturowano konie, a niektóre doprowadzono
nawet do śmierci. W Stanach Zjednoczonych istnieje wiele stowarzyszeń
posiadających uprawnienia do wglądu w scenariusz i do przeprowadzania
interwencji na planie filmowym w celu ochrony zwierząt, jednak ilość filmów
jest tak ogromna, że kontrola wszystkiego, co robi się zwierzętom nieludzkim
staje się niemożliwa.
Sposoby
alternatywne dla użycia zwierząt w kinie wymagają rozwoju animacji
komputerowej, której realizm i skuteczność mogą być całkowicie porównywalne do
oryginału, z gwarancją, że nie niesie ona ze sobą bólu, cierpienia,
osamotnienia i śmierci.
Każdy
artysta, który chce zasłużyć na to miano, a nie zostać uznanym za byle
showmana, czy za zwykłego mordercę, nie powinien dopuścić, by sceny tego typu,
by kino tego pokroju, mogły być przyjęte jako sztuka, i w dodatku z pretensjami
do przetrwania przez wieki (bo taka jest rola sztuki: dialog przez wieki), nie
raniąc tymi próbkami braku wrażliwości prawdziwego ducha zmian, który szamocze
się w obecnym czasie, tak sprzecznym i trudnym dla ludzi, i o ile trudniejszym
dla reszty zwierząt.
Tłumaczenie: Agnieszka Władzińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz