środa, 30 października 2013

WOLĘ KSIĄŻKĘ ( "Artykuł ukazał się w zynie Otwarte Klatki nr2, 11/2007 " )



           Ricardo Franco, w 1975, nakręcił w Hiszpanii film Rodzina Pascuala Duarte, według powieści o tym samym tytule autorstwa faszystowskiego cenzora Camilo Jose Celi. Film był nominowany do nagrody głównej Festiwalu w Cannes, prawdopodobnie z następującej przyczyny: główny aktor, Jose Luis Gómez, w 35 minucie akcji wymierza strzał w głowę psa myśliwskiego, tego samego, który towarzyszy mu w polowaniach. W scenie nie ma triku, aktor rozwala na żywo i dla potomnych czaszkę zwierzęcia, które zostaje, i tu trzeba przyznać rację, humanitarnie i szybko uśmiercone, tak jak przykazał reżyser, bez wątpienia wielki miłośnik zwierząt i wielki amator kuchni ich kosztem, tak samo jak reszta scenarzystów. Chociaż, wracając do zbrodni, dokładnie w momencie, kiedy aktor strzela do ufnego psa, następuje ledwo zauważalna zmiana planu i – rzecz bardziej widoczna – zmiana koloru emulsji, co sugeruje, że nieszczęśnik nie trafił (do celu oddalonego o trzy metry...) i musiano powtórzyć scenę z innym psem, o identycznym wyglądzie, wymierzając mu zapewne drugi strzał – nie znam faktów, ale nie zdziwiłoby mnie to, gdyż prawie trzydzieści lat później w Stanach Zjednoczonych, podczas kręcenia Babe – świnka z klasą, trzeba było poświęcić 48 „świnek z klasą”. A jeśli chodzi o film Franco (nie mylić z dyktatorem), 25 minut później aktor zadaje cios nożem mułowi, zwala go z nóg i zabija, również przed kamerą, bez wahania i nie szczędząc krwi. Podczas tego samego filmu zestrzeliwuje się inne zwierzęta oraz symuluje egzekucję trzech osób – w tym głównego bohatera – za pomocą garoty; narzędzia, dzięki któremu zapełniały się place po to, by oglądać agonię przestępcy, słyszeć jak sympatycznie chrzęszczą kręgi szyjne, zaciskane metalową obrożą, i jak dusi się skazaniec.
         Bo Hiszpania zawsze była znana ze swego „humanitarnego” traktowania. Konkwista Ameryki, wyrzucenie Żydów, tauromachia, Inkwizycja...

                  

         Zbrodnia w kinie była czymś zwyczajnym przez wiele lat, kinowy hiperrealizm – w ramach legalności, którą respektowano i do której odwoływano się, by usprawiedliwić zabójców z licencją – przyzwolił na śmierć tysięcy zwierząt, tyle razy ile zaistniała potrzeba nakręcenia właściwego ujęcia. Pamiętam ścięcie głowy gęsi w pierwszych scenach Drzewa na saboty, Porozmawiaj z nią miernoty Almodovara, gdzie poświęca się sześć byków, czy Babel, w którym zabija się kurę, a żeby nie iść za daleko, stary nudziarz Andrzej Wajda w filmie Popioły zezwolił na zrzucenie ze skały konia, który połamał sobie nogi i rozbił głowę. We wszystkich tych filmach, jak i w wielu innych, giną zwierzęta, bo pozbawieni talentu reżyserzy, żeby stworzyć kino, w miejsce trików używają tanich emocji, podczas gdy fabuła/scenariusz pozbawiona jest treści, bądź też psychopatia reżysera decyduje, ze śmierć jest częścią sztuki. Idąc po linii tej logiki, filmy „snuff” powinny być dotowane, bez względu na to, czy występują aktorzy ludzcy czy nieludzcy. Obcinanie głowy w niektórych krajach arabskich, kamieniowanie, śmierć na krześle elektrycznym w Texasie,... można by nakręcić wybitne obrazy, mieszczące się w parametrach filmowców rządnych krwi. Obecnie istnieje prężny rynek filmów snuff, gdzie grają zwierzęta ludzkie (w tym przypadku nielegalnych) lub zwierzęta nieludzkie (kontrowersyjnych, lecz całkowicie legalnych).
       Lista filmów, w których zabija się zwierzęta jest przerażająco długa, jednak przygotowanie wykazu takich, w których torturuje się zwierzęta byłoby pracą przyprawiającą o zawrót głowy, mimo iż pozornie przy obecnych regulacjach prawnych odnoszących się do filmowania zwierząt i „oszczędzania im cierpienia” czy wymogu „obecności ekspertów” sprawa ma się zupełnie inaczej. Bywa, że w niektórych filmach, w napisach końcowych, pojawia się informacja, zgodnie z którą żadne zwierzę nie ucierpiało podczas kręcenia tego, czy tamtego filmu – są to najzwyklejsze kłamstwa lub w najlepszym wypadku półprawdy. Słowa usypiające sumienia widzów, którzy mogliby czuć przygnębienie z powodu rozrywki przy kinie brutalnym, krwawym, niekompletnym i bardzo oddalonym od naturalnej ewolucji sztuki.
           Historia zwierząt zmuszanych do odgrywania roli sięga czasów imperatora Wespazjana, przed którym – według relacji Plutarcha- występował Zoppico, prawdopodobnie czarny pudel. Używano ich w czasach późniejszych w teatrze, cyrku, potem w kinie. Według niektórych aktualnych danych podczas kręcenia filmu dla dzieci Koneko Monogatari straciło życie 65 kotów, z powodu złych warunków i niebezpiecznych scen, stresu, wstrząsu..., z kolei w drugiej części Babe pojawia się 800 zwierząt, wobec których zastosowano takie metody treningu, jak bicie czy głodzenie. Jeśli chodzi o delfiny to metoda głodu jest jedyną, która zmusza je do pracy... aż pewnego dnia odmawiają jedzenia i umierają; tak stało się z delfinem Flipperem, który zmarł z wycieńczenia. Rin Tin Tina zmuszono do nakręcenia 25 filmów w ciągu 10 lat, ryczący lew z czołówki wytwórni Metro Goldwyn Mayer zakończył życie w hospicjum dla zwierząt, razem z Chitą, małpą Tarzana. Lassie nie była suką, lecz psem, któremu podczas kręcenia zakrywano genitalia. Słonie i zwierzęta wszelkiego rodzaju, które umarły nagle podczas kręcenia filmów telewizyjnych z powodu lęku wysokości, brutalnych scen przy zbyt jaskrawym świetle, wśród wybuchów lub zamordowane dla osiągnięcia hiperrealistyczego efektu, zamieniają tę dziedzinę sztuki w nowy rodzaj rzezi o chlubnej nazwie. Rzezi niepotrzebnej, bowiem istnieje retusz fotograficzny, makijaż i sposoby alternatywne (używane w przypadku aktorów ludzkich), które oszczędzają cierpienia zwierzętom.
        Pat Derby, hollywoodzki treser z lat 60, dał pisemne świadectwo o okrucieństwach, jakie trzeba uczynić zwierzętom żeby wykonywały zadania wymagane w scenariuszu. Kosztem ich życia, co cechuje też filmy Ingamara Bergmana. Podejrzewa się, że w ostatnim filmie o Jamesie Bondzie torturowano konie, a niektóre doprowadzono nawet do śmierci. W Stanach Zjednoczonych istnieje wiele stowarzyszeń posiadających uprawnienia do wglądu w scenariusz i do przeprowadzania interwencji na planie filmowym w celu ochrony zwierząt, jednak ilość filmów jest tak ogromna, że kontrola wszystkiego, co robi się zwierzętom nieludzkim staje się niemożliwa.
           Sposoby alternatywne dla użycia zwierząt w kinie wymagają rozwoju animacji komputerowej, której realizm i skuteczność mogą być całkowicie porównywalne do oryginału, z gwarancją, że nie niesie ona ze sobą bólu, cierpienia, osamotnienia i śmierci.
           Każdy artysta, który chce zasłużyć na to miano, a nie zostać uznanym za byle showmana, czy za zwykłego mordercę, nie powinien dopuścić, by sceny tego typu, by kino tego pokroju, mogły być przyjęte jako sztuka, i w dodatku z pretensjami do przetrwania przez wieki (bo taka jest rola sztuki: dialog przez wieki), nie raniąc tymi próbkami braku wrażliwości prawdziwego ducha zmian, który szamocze się w obecnym czasie, tak sprzecznym i trudnym dla ludzi, i o ile trudniejszym dla reszty zwierząt. 

Tłumaczenie: Agnieszka Władzińska  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz