(Artykuł ukazał się w
magazynie"Vege" nr 9/2013)
Kiedy w styczniu zapada zmrok, chmury gawronów, wron,
kawek i srok powracają do miasta i siadają na gałęziach parków. Wracają w
poszukiwaniu paru stopni różnicy między nagim lasem i najcieplejszym ludzkim
miastem (którego temperatura stanowi dowód naszego marnotrawstwa energii). To
zaledwie parę stopni, ale kiedy powietrze ma dwadzieścia stopni poniżej zera,
mogą one stanowić granicą pomiędzy życiem a śmiercią. Poza tym w parkach zagrożenie
nocnego ataku ze strony drapieżników jest mniejsze.Potem zima przekazuje
sztafetę wiośnie i ptaki muszą się zmierzyć z innymi wyzwaniami, tak samo
bezlitosnymi jak mróz.Nie wszystkie przeżywają.
Walka
o życie w świecie zwierząt pozaludzkich jest stresująca. W zachodnim świecie
już jej nie znamy, na tle historii wypadamy jak rozpieszczone dzieci-
pracujemy, żeby mieć wygody i luksus, i nikt nie umiera z głodu. Kontenery
pełne wyrzuconego jedzenia potwierdzają moje słowa... Nikt nie umiera z głodu. W
naturze, zwierzęta pozaludzkie żyją stale wystawione na żer drapieżników, w
ekstremalnych warunkach atmosferycznych, bez
ubrań ani zbytków, atakowane przez choroby, nękane ciągłym brakiem
pożywienia lub atakami innych zwierząt. Są bardziej podatne na zranienia, choć
bardziej wolne. Drapieżnik z kolei jest sam ze swoim głodem, tak jak istota
ludzka jest sama ze swoim nienasyceniem.
Głód w społeczeństwie ludzkim (dziesiątki tysięcy ofiar
codziennie), to sprawa polityczna i ekonomiczna; wiemy przecież, że ludzie
muszą umierać dla uzyskania właściwych kwot na rynku uzbrojenia, aksjomat
wolnego handlu, władza nad bogactwami naturalnymi, itd.I żeby istniał Pierwszy
Świat MUSI istnieć Drugi i Trzeci Świat, które można rabować bez litości.Ale
przede wszystkim nasza kultura opiera się na torturze Czwartego Świata,
należącego do zwierząt pozaludzkich, do najnędzniejszego losu, któremu nadajemy
najniższą wartość w naszej skali, porównywalną bardziej do wartości rzeczy niż
do istot żywych.I nie ma znaczenia czy to mięsożerność czy wegetarianizm,
konsekwencje pozostają takie same: niewola i śmierć.Najlepszą
antygatunkowistyczną postawą jest weganizm.
Bez żalu redukujemy każdego roku, każdego dnia, z
każdą minutą, terytoria zwierząt pozaludzkich jedynie dla zaspokojenia własnej
próżności i łakomstwa. Postęp opiera się na obydwóch tych cechach, nie na
dobrobycie, bo nasz rozwój technologiczny niesie ze sobą efekty uboczne, które
stanowią efekt frustracji, braku wyobraźni, niewolnictwa i głupoty.To przede
wszystkim. Nie zamieniłbym Amazonii na internet.
Do czynników środowiskowych należy dodać trudność,
jaką mają zwierzęta, żeby przeżyć najbardziej śmiercionośnego ze swoich wrogów,
czyli nasz gatunek.Grabimy ich terytoria, kradniemy im dzieci, pożywienie,
mordujemy ich rodzeństwo, czynimy zależnym ich życie, wycinamy im domy,
dziurawimy nory i robimy to dla przyjemności, jakiej taka czynność może
dostarczyć. Jesteśmy najbardziej bezkarnymi przestępcami w historii tej planety,
najbardziej perwersyjnymi, wykrzywionymi, najbardziej zacofanymi kryminalistami
ze wszystkich znanych gatunków. Jednak to my piszemy prawo, bo posiadamy broń i
to jest najistotniejsze. Reasumując: tysiące lat historii, renesans, humanizm,
rewolucje, prawa moralne, postęp etyczny nie mogą konkurować z dobrym karabinem
powtarzalnym. Jesteśmy z zasady mordercami. Niektórych z nas różni to, że nie
chcemy takimi być. Rozumiemy, że prawo do zabijania kryje informację, że to my
możemy umrzeć w brutalny sposób i tylko ktoś chory mógłby żyć z takim przekonaniem.
Wzdrygamy się przed zabijaniem bez sensu, bo nie chcemy tak umierać. Bądźmy przynajmniej
szczerzy.
Różnica pomiędzy myślistwem a kłusownictwem jest
porównywalna do różnicy między legalną karą śmierci i morderstwem wykonanym z
zimną krwią. Czyli żadna. Miliony myśliwych wychodzi uzbrojonych do lasu i w
góry, opętanych żądzą porwania żyjących istot, grzebią w ich kryjówkach, przerywają
sen zwierząt, niweczą ich oczekiwania, naruszają ich interesy, by w końcu
rozstrzelać je, amputować narządy rodne i spreparować... Żeby je zniszczyć,
krótko rzecz ujmując. Usprawiedliwiają swój proceder, przytaczając absurdalne
argumenty, by wszystko wyglądało jak coś zupełnie innego - zdeformowana twarz,
zdrada etycznego rozwoju społeczeństwa, naszego największego dobra.Kiedy widzę
myśliwego, widzę protoczłowieka- pochylony, garbaty stos mięsa, pozbawiony jakiegokolwiek
poczucia moralności.
Parę lat po zakończeniu wojny mieszkańcy miejscowości,
których dotknęła, słyszą wybuchy w lasach,na pobliskich polach, sąsiadujących
działkach i w górach, i są to miny, których nie rozbrojono ze względu na wysoki
koszt ekonomiczny i logistyczny. To ofiary “po”. Kiedy eksplozjerwą na strzępy
lub trwale kaleczą ludzi, tworzy się zazwyczaj echo medialne przekonujące nas o
tym, że system militarny na świecie (mający silne oparcie w ekonomii państw
bogatych) jest niesprawiedliwy.Ruszają kampanie polegające na pomocy
materialnej i psychologicznej, lamenty i żale po ofiarach (na które liczą
najeźdźcy kładący te ładunki pod ziemią).Inaczej rzecz się ma w przypadku
największych ofiar tych min: dzikich zwierząt. Umierają przez parę dni w agonii
z wnętrznościami na wierzchu,z głodu, niezdolne na najmniejszego nawet ruchu. Długie
agonie zamieniają je w wielkie ofiary jakiejkolwiek wojny.Ich śmierć nie jest odnotowana w oficjalnych raportach.
Tysiące zwierząt pozaludzkich zabija się w tym kraju
nielegalnie. Z ludźmi dzieje się inaczej- jeśli ich zabijesz w czasach pokoju,
pójdziesz do więzienia, jeśli zrobisz to podczas wojny, otrzymasz medal.Śmierć
jest ta sama, ale jej konsekwencje zależą od okoliczności… Z drugiej strony
nasze konflikty niewiele obchodzą zwierzęta pozaludzkie, umierają tak samo w
czasach pokoju jak i w czasach wojny.Dla zwierząt nie istnieją rozejmy,
zawieszenia broni, pakty, kapitulacje, białe flagi czy konflikty o małej,
średniej lub dużej sile. Ani pokój. Barbarzyństwo przeciwko zwierzętom jest
zawsze aktywne. Choć z punktu widzenia etyki śmierć nie jest dobrze widziana, nie
ma usprawiedliwienia dla planowanej zbrodni. To podstawowa zasada Społecznego
Paktu, który musi gwarantować nienaruszalność, służyć za rękojmiężycia,
wolności i godności jednostek, w oparciu o ich zdolność do odczuwania. Ta
zasada jest ponad barierami kulturowymi, dotyczy nawet plemion żyjących poza
naszą kulturą, Aborygenów, tubylczych skupisk, żyjących istot
antropomorficznych, którym obce są nasze normy i systemy wartości, bo mają
własne.Także nielegalne i sprzeczne z etyką jest ich zabijanie, bo czują,
cierpią, posiadają swoją tożsamość i osobowość. I w tym kontekście moglibyśmy
mówić o sarnach i dzikach, wolnych istotach żyjących w lasach, na polach, w odległych
puszczach czy opustoszałych dolinach świata. Ich podstawowe prawa powinny być
takie same, nie dlatego, że mają rozum, że używają języka słów, chodzą na
zakupy do galerii handlowych czy znają zasady piłki nożnej, ale dlatego, że są zwierzętami wyposażonymi w
zmysły tak jak my. Nie mają zobowiązań podatkowych, ale mają prawo do życia i to
do życia na wolności.
Handel organami dzieci, sprzedaż kobiet jako przedmioty
seksualne, bomba atomowa, wszystkie Guantanamo, gułagi, Laogai, obozy
nazistowskie, dyktatury… pokazują, że nie jesteśmy lepsi niż reszta zwierząt,
nawet niż te, które uznaliśmy za szkodniki. I że w kwestii czasu nasza ewolucja
póki co jest 700 razy krótsza niż ewolucja karaluchów. Z perspektywy
holistycznej istota ludzka jest protogatunkiem, który nawet nie osiągnął
doskonałości karalucha. Przypomnijmy sobie to, kiedy pomyślimy o ich zabiciu.
Europejskie lasy pełne są drutów, pułapek, wnyk,
klatek, ambon i miejsc przeznaczonych do czatowania, zbudowanych przez
psychopatów bawiących się zbrodnią i zapewniających trwanie dramatycznegow skutkach
monopolu na życie. Nie ma znaczenia czy robią to zgodnie z prawem czy poza, bo
legalność nie sięga nawet do kostek etyce. Jeśli zobaczycie tego typu
przedmioty w lasach, niszczcie je, gdyż zabijają osoby. Niekiedy te osoby
pozaludzkie tkwią w potrzasku przez całe godziny lub dnie, albo odgryzają sobie
łapę by móc uciec, a następnie umierają po jakimś czasie z powodu infekcji i
gangreny.Możliwe, że te osoby są tymi, którzy z wami żyją: koty i psy, które
popełniły błąd oddalenia się o parę metrów za dużo i wpadły we wnyki lub
zostały zastrzelone przez zabójców. Innym razem wy sami możecie stać się
ofiarami krótkowzroczności morderców i zostać rozpoznanymi jako “szkodniki”.
Pod zielonym sklepieniem drzew sączy się delikatne światło,
które muska insekty, ssaki, grzyby i siewki. Samotny wilk spaceruje po tym ogrodzie. To osobnik daleki od współzawodnictwa
w stadzie, od przemocy własnego gatunku, od uległości wobec jednostek
dominujących. Tak jak dzieje się wśród ludzi, jest to parias i będzie za to
ukarany. Myśliwi sprawdzają już amunicję.
Istnieje permanentny stan oblężenia zwierząt
pozaludzkich na tej planecie, przy użyciu wszelkich możliwych narzędzi osaczamy
je i eksterminujemy (tysiące gatunków każdego roku), ale uprawianie myślistwa
jest najpodlejsze, bo robią to osoby bawiące się śmiercią zadawanej z ich
własnej ręki, co nie zdarza się wśród większości ludzi.
Trzeba możliwie jak najszybciej zabronić myślistwa, w
jakikolwiek sposób. Zbrodnia pozostaje zawsze zbrodnią i nie ma tu różnicy.
Chcemy lasów spokojnych, ochrony życia, natomiast zabójcy powinni być
nadzorowani i poddani ponownej edukacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz