(Artykuł ukazał się w magazynie"Vege" nr 12/2012)
Przeczytałem
kiedyś, że według powszechnego mniemania oczy są wyrazem twarzy, ale tak
naprawdę to brwi, powieki oraz reszta mięśni oczu projektują obraz naszego
stanu duszy (zdziwienie, miłość, zakłopotanie, złe usposobienie…) i że oczy
same w sobie są niewzruszone i nieme.Spojrzenie to forma, to co wokół.Spojrzenie
istnieje w swoich najbliższych okolicznościach. Reasumując, znaczy to, że w
rzeczywistości nie jesteśmy kim jesteśmy, a jedynie okolicznościami, że toone
nas rysują.Jesteśmy naszymi biografiami, tym, co nam się przydarza, co nas
modeluje.Co wibruje wokół nas.
Istnieje wiele
wibracji w naszym otoczeniu i wraz z
nimi –licznymi i stanowiącymi godziwą alternatywę dla absolutnej ciszy,
pozornej nie-wibracji- można wymienić szum wiatru między drzewami, morskie
fale, deszcz stukający w kałuże, echo żurawi śpiewających w lesie i wiele
innych utworów muzycznych, które jak dobra muzyka potrafiąpołączyć niemiarowość
rytmu, melodię i trans.To muzyka, która nigdy nie mija, pozaludzka i dlatego
doskonała-z niej pochodzimy. Tak samo jak pochodzimy z ziemi i do niej wracamy,
czy nam się to podoba czy nie.
Ale wśród
muzyki ludzkiej (skoncentruję się na europejskiej, żeby nie utrudniać zadania),
osobiście wyróżniłbym niedoścignionego Bacha, barok angielski, CesarięEvorę czy
polski FreeJass. Dodajmy też, że
Eksploracja Dźwięku, której podejmuje się garstka znakomitych artystów na świecie,
nie jest dokładnie muzyką, a uprzywilejowanym rodzajem poszukiwania w pół drogi
pomiędzy nauka i sztuką. Dotąd dociera moja wiedza o muzyce.
Muzyka
rozumiana po ludzku, to jest solmizacja, akordy, melodie i ich niezliczone
warianty i ornamenty, nie istnieje w naturze. Jednak, i mimo to, jest to moja
ulubiona dziedzina sztuki, a również jedna z tych dyscyplin, których nie
uprawiam z głębokiego wstydu przed udawaniem czegoś, co chciałoby aspirować do
estetycznych i duchowych wyżyn Kanonu D-dur Pachelbela, na przykład. Nie
przychodzi mi nawet do głowy próbować, z bojaźni przed lękiem wysokości. Zawsze
z punktu widzenia holistycznego muzyka to przede wszystkim rytm i arytmia. Z
nimi zbiegają się skurcze i rozkurcze mięśnia sercowego wszystkich zwierząt
posiadających serce, fale krótkiego i długiego zasięgu, świetlne pulsacje
gwiazd, miarowość lotu ptaków i wiele innych rytmów-arytmów, które budują
kościec natury.
Nie
przekonacie mnie, że istnieje cos bardziej absolutnego i doskonałego niż
natura, także w swoich “niedoskonałościach”. Nasza mizerna perspektywa
Wszechświata to zaledwie drobna część makiety, dziurka, za pomocą której
interpretujemy ogrom (nie nieskończony według teorii Wielkiego Wybuchu), mimo
że człowiek uważa, że wszystko pojął.
Zwierzęta pozaludzkie
są wrażliwe na muzykę. Niekoniecznie lubią tę, która nam się podoba, z
logicznych powodów takich jak częstotliwość głosu, rytm bicia serca, zdolność
słuchania, itd., a także przez różną od naszej interpretację nut. Słyszałem, że
ryby mają wrażliwość na pewne gatunki muzyczne i inaczej reagują na np. country
czy blues. Wiadomo o osobliwym UWIELBIENIU muzyki przez krowy, natomiast u
myszy stwierdzono szczególne upodobanie muzyki klasycznej. Małpy
tamarynydelektują się słuchając muzyki brzmiącej trzy oktawy wyżej niż nasza z
użyciem motywu bicia serca w rytmie dwa razy szybszym.Ta
kich przykładów naukowostwierdzonych
jest bezmiar.Mówię o tym wielbicielom nauki.
David Teie i
Charles Snowdon zainicjowali sprzedaż przez internetpiosenek skomponowanych dla
kotów, muzyki przyjemnej dla ucha feliscatus. Muzyka dla psów zdaje się być
trudniejsza do skomponowania ze względu na wielość ras i wielkości, choć
badania prowadzone przez irlandzką psycholożkę Deborah Wells na temat zachowań
i reakcji psów potwierdzają tezę, że psy mają preferencje muzyczne i, że zależą
one od nastroju. Sławną gwiazdą youtube była papuga kakadu Snowball, która
ubóstwia muzykę pop. Reszta papug, a nawet słonie tańczą w rytm muzyki w sposób
nie budzący wątpliwości. Ślimaki mogą znieść nawet ponad 10 procent więcej jaj
słuchając ludzkiej muzyki, a też świnie preferują muzykę pop i… dzienniki
telewizyjne i radiowe!
Badaczka
DorothyRetallack z Denver stwierdziła coś jeszcze innego, a mianowicie, że rośliny
rosną lepiej przy muzyce harmonijnej, w niektórych pomieszczeniach są nawet o
25 procent wyższe. W przypadku istot tak wrażliwych jak te należące do świata
roślinnego nie dziwi, że czują się dobrze lub cierpią przy określonych
melodiach czy przy pewnych wibracjach w otaczającym świecie zmysłów, penetrowanym
przez miliony różnego rodzaju fal.
Nie posiadam
żadnego dowodu na to, że zwierzęta czują muzyką tak samo jak my. Nie posiadam
żadnego dowodu na to, że zwierzęta NIE czują muzyki tak samo jak my.Patrząc na
wyniki badań, analiz i odkrycia w wielu dziedzinach nauki zdaje się, że to co
wiemy o zwierzętach pozaludzkich to nieznaczna część tego, co pozostaje do
odkrycia, dlatego powołując się na powściągliwość, która powinna być cechą
nauki, a nie przejmowanie roli bogów w swojej absolutnej mądrości, jako
humanista wymagam ostrożnego „nie wiemy” zanim wypowiedziane zostaną
niebezpieczne stwierdzenia, a szczególnie te, które skazują na śmierć miliardy
czujących istot, zamieszkujących tę planetę.
Bo jeśli to
prawda, jeśli prawdą jest, że zwierzęta pozaludzkie odczuwają wibracje i emocje
tak samo jak my, zatem to co dzieje się dzisiaj na świecie jest aktem zbrodni,
ludobójstwem na skalę światową, zasługującym na potępienie i wyrok zgodnie z
normami prawnymi i etycznymi.
Muzyka drży we
Wszechświecie, istnieją wysublimowane gatunki, których dźwięki płyną, wibrując
majestatycznie przy ocieraniu się planet w ruchu obrotowym i obiegowym, niedostępne
dla naszych niezdarnychzmysłów, jednak subtelnie szeleszczące w naszych
ciałach.
Mimo wszystko,
zwierzęta pozaludzkie wolą nie wyrażać się w sposób słyszalny, a poprzez język
ciała i zapachy. Nawet istoty zdolne do wydawania dźwięków rzadko to robią,
jedynie kiedy są w potrzebie (godowe tokowanie u ptaków, ryczenie jeleni,
wrzaski miłości lub strachu u kotów, szczekanie oczekujących psów… ).Ogólnie biorąc
zwierzęta pozaludzkie i rośliny pozostają w niesłyszalnej ciszy, choć emitują
ciszę słyszalną nie dla naszych uszu. Pomrukiwania na nieznaczną skalę,
bezdźwięczne mlaśnięcia...
W
przeciwieństwie do nas, olbrzymów słowa bez znaczenia, tworzących światy
kłamstw i zbrodni opierających się na słowie.Gatunek języków pomieszanych na
wieży, by wyrazić za ich pomocą strach i różnicę.Języki decydujące o tym, które
zwierzęta są „mordowane”, a które są „usypiane”, które są „zakocone”, a które „zachodzą
w ciążę”, które „kopulują”, a które „kochają się”, które „mają imię”, a które
„wabią się”, języki, które ustalają wartość życia w zależności czy ma się „pysk”
czy „nos”, „inteligencję” czy „instynkt”. Języki, które zabijają lub dają życie
jedynie określeniem i jedynie ich użyciem.
W akustycznym
chaosie antroposfery, w świecie chorym od pustego języka, cisza to zwierzęcy
luksus w zasięgu tych, którzy chcą płynąć, gładko się przemieszczać, istnieć
bez zbytków jak majestatyczna, podwodna cisza śpiewających wielorybów albo jak
pełne czci rozrastanie się dębu w Stelmuze przez następny wiek. Oto dwa
przykłady zapierające dech w piersiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz