czwartek, 5 lutego 2015

CIENIE RAZEM Z RILKEM




(Artykuł ukazał się w magazynie"Vege" nr 2/2013)



Z lewej do prawej- pantera snuje się po swojej klatce. Klatka do niej nie należy, nie chciała tej klatki, ale tam została umieszczona i to jest miejsce jej przydzielone, dla korzyści materialnych, metalowe przedłużenie jej ciała, kontynuacja pojęcia o jej kondycji. Porusza się płynnie i gibko, wykonuje półobrót, a potem powtarza tę czynność w odwrotnym kierunku. Z otwartym pyskiem pożarta przez nadzieję. Tak przez godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata...   

Dzięki prześwitom w żywopłocie graniczącym z ulicą mogłem ją obserwować w mroku tylnej części tej przyulicznej klatki, gdzie spędzała godziny sprzątania lub noce, kiedy to ogród zamknięty był dla gości, a skazańcom mniej doskwierała samotność. W ciągu dnia klienci obiektu  podziwiali ogień jej spojrzenia, pirotechnikę jej sierści, elastyczność i elegancję ruchów. To było piękno w stanie czystym, bo z daleka nie widać było paranoi, nudy i obłędu.

Kiedy miałem osiem lat przyglądałem się jej niezliczoną ilość razy. Mieszkaliśmy blisko Ogrodu Zoologicznego w Barcelonie. Od dziecka fascynowały mnie zwierzęta oglądane przez zewnętrzne kraty ogrodu, skąd mogłem dostrzec też bizony amerykańskie, moje ulubione. Ta kolosalna masa mięśni i zwierzęcości, uwieńczona jedną z najwspanialszych głów świata zwierząt, stanowi nierozerwalną część mojego dzieciństwa. Co równa się stwierdzeniu, że kłamstwo, tortura, przewaga formy nad treścią i zachłanność to część mojego dzieciństwa w zoo.  

Dzieci nie widzą wszystkiego i przed dziećmi mimo to ukrywa się prawdę, żebyśmy nauczyli się być niewolnikami, oglądając niewolników. Dorośli skrupulatnie okłamują dzieci po to, by rosły kolejne pokolenia naiwnych służących, skazanych na posłuszne życie bez słowa sprzeciwu.

Potem dowiedziałem się, że Rilke też widział pantery. Obydwie wędrują jeszcze po zakamarkach mojej pamięci. Moja zapewne zmarła, z odrazy, ze smutku, z powodu źle podanego zastrzyku lub choroby, której nie potrafiono wyleczyć. Jej cień prześlizguje się jeszcze przez puszczę almanachu, krążąc po zwojach mojego mózgu.  Czasami budzę się w nocy z niewiadomego powodu i odkrywam, że to stary koszmar, bo nie mogłem jej wyzwolić. Świst jej sprężystych kroków dźwięczy jeszcze w moich snach i budzi niemą prośbą. Istnieją długi, które idą za nami. Ta pantera to jeden z nich.  

Trzydzieści parę lat później moja pantera i pantera Rilkego wciąż wędrują umierając po mrokach strachu w ogrodach zoologicznych świata- fermach intensywnej hodowli dzikich zwierząt, wysyłanych do innych ogrodów publicznych i prywatnych na świecie. Tysiące ścieśnionych zwierząt w lichych, osłoniętych plastikiem klatkach, których misja polega wyłącznie na sprawianiu przyjemności gościom, rodzeniu nowych niewolników i powiększaniu zysków.   



Podziemne lochy więzień zoo, złośliwie chronione przed wzrokiem klientów, zapełnione są zwierzętami chorymi, owrzodzonymi, rannymi, nie nadającymi się do pokazania, poddawanymi systematycznie działaniu narkotyków i martwymi za życia. Zniszczone psychologicznie znajdują się poza zasięgiem  dobrych, etologicznych praktyk. Posiadanie zwierząt nie wpisuje się w ewolucję logiki, która WYMAGA natychmiastowego zamknięcia zoo oraz wprowadzenia zakazu trzymania dużych zwierząt, takich jak na przykład słoń.

Słoń –podkreślam szczególnie tę kwestię- stanowi specjalny przypadek, bo poza tym, że w zamknięciu zawsze cierpi bez względu na ilość dostarczonych zabawek i plastikowych drzew, problem komplikuje się, jeśli zważymy,  że zwierzęta te opierają swoje życie w naturze na złożonych relacjach społecznych, matriarchalnych, określonych i dożywotnich więziach, sieci związków niemożliwych do osiągnięcia w miniaturowych pomieszczeniach zoo, gdzie łączy się osobniki z różnych stad, o różnym życiorysie i z różnymi doświadczeniami, często nie potrafiące wejść w relację ze sobą. NIE  istniało, nie istnieje, ani nie będzie istnieć zoo spełniające w minimalnym stopniu warunki przestrzeni i wygody potrzebne słoniom.

Inteligencja to nie miara naszego rozumu, raczej jest nią rozwaga, pokora i dobroć. Jeśli inteligencja lub jej brak byłyby rzeczywiście wystarczającym argumentem, aby dać prawo zabicia tych, którzy jej nie posiadają, liczba ludności obniżyłaby się drastycznie. Człowiek ma zbyt dużą władzę i z braku warunków koniecznych  do zrozumienia i życia według zasad wolności, atakuje tymi brakami całą faunę. Tym sposobem człowiek zastraszony przez wilka uczynił z niego psa, żyjąc złudzeniem, że udomowił lub sparodiował pana lasu. Ten sam mechanizm stosuje się wobec zwierząt uprowadzonych do cyrku i zamienionych w kukły. Parodiując zwierzęta pozaludzkie ogrody zoologiczne i ich kłamliwy dyskurs o ochronie ukazują śmiechu wartą, disneyowską twarz, która zniekształca prawdziwe oblicze zwierząt pozaludzkich dzięki przekłamanej propagandzie. Być może dlatego Walt Disney uczestniczył w antykomunistyczym polowaniu na czarownice oraz sympatyzował z włoskimi i niemieckimi faszystami. Ale to już inny temat.

Moja pantera czuje dzisiaj żal za wiele gatunków, widzę ją we wszystkich zwierzętach cierpiących, umierających i wlekących za sobą cienie swoich narzuconych więzień. Rilke pozwolił umrzeć swojej panterze, pewnie z niemożności wyzwolenia jej. W moim poemacie nadziei pantera chce żyć.

Nocą, powietrze jednej z ulic Barcelony, poza murem więzienia zoo, przenika tysiącem zapachów fauny i nocnych kwiatów, a pomiędzy liśćmi platanów rozlegają się porykiwania lwów. Wołają do siebie łagodnie w ciemności. To wspaniałe móc ich słuchać, choć zapewne swoim pragnieniem wolności  napawają strachem resztę zwierząt. W każdym z tych odgłosów jest moja pantera, Rilke i ja słuchamy jej z bólem w naszych koszmarach, tak jak beczenia, wycia, pisków, śpiewu i gdakania tysięcy zniewolonych jeszcze na świecie zwierząt. A wraz z nimi dusz zmarłych za kratami, rozdzierających lamentów tamtych wzruszających istot, które przeżywają i nadumierają w samotności więzienia, daleko od domu pod dachem gwiazd.

Dopóki nie zaczniemy dostrzegać w zwierzętach osób,  nie przestaniemy traktować ludzi jak zwierząt. To proces nie cierpiący zwłoki. I tak samo jak żadna osoba nie jest bezprawna, żaden niewinny nie może być uwięziony, żadne zwierzę pozaludzkie nie może zostać wzięte do niewoli.  

Jesteśmy im to winni, dobrze o tym wiecie, to ważny dług.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz