czwartek, 5 lutego 2015

SEITAN, WIELKA ALTERNATYWA



                               


(Artykuł ukazał się w magazynie"Vege" nr 9/2011)

            „Say-tahn”, tak japońscy mnisi buddyjscy ponad sześć wieków temu nazwali osobliwe mięso roślinne, pozyskiwane z czegoś tak prostego jak mąka. Zawartość protein w seitanie jest olbrzymia, większa niż w tofu: 100 g produktu zawiera 24,7% białka, dlatego zaleca się go  sportowcom, dzieciom oraz kobietom w ciąży. Seitan ma w sobie zaledwie 2% tłuszczu (interesująca informacja dla osób dbających o sylwetkę), 2% węglowodanów (idealny dla diabetyków), poza tym jest bogatym źródłem błonnika. Nie zawiera cholesterolu i pomaga regulować go w organizmie dzięki obecności znacznej ilości lecytyny, żelaza i witamin z grupy B. Seitan ma więcej wapnia i minerałów niż mięso, mniej soli, i oczywiście nie zawiera trucizny w postaci hormonów i antybiotyków, którą oferuje rynek mięsny równocześnie zaspokajając nasze łakomstwo.

            W Chinach nazywany jest „mięsem Buddy” lub „Kofu”. Ze względu na lekkostrawność może być spożywany przez osoby starsze, ale i weganie/ wegetarianie nie powinni odmawiać sobie smacznego seitanu. 

            Seitan to nic innego jak gluten otrzymywany z mąki, czyli białko występujące w ziarnach zbóż, którego konsystencja po przyrządzeniu bardzo przypomina mięso. Odpowiednio przyprawiony przypomina smak kurczaka lub kaczki, z tą różnicą, że nie musimy zabijać by otrzymać pokarm. Bezlitosna masakra w fermach drobiu jest zbędna i dzięki seitanowi można się bez niej obejść. Osoby uzależnione od mięsa (wskutek spożycia białka zwierzęcego mózg wydziela dopaminę, serotoninę i norepinefrynę powodujące uzależnienie) nie zatęsknią za nim, jeśli spożywają seitan. Niewskazany jest jedynie dla uczulonych na gluten oraz osób z celiakią.

            Przepis na tę potrawę jest łatwy, przygotowanie pochłania jednak trochę czasu.

            Potrzebne są dwa kilogramy mąki -nie ma sensu używać mąki razowej, gdyż w procesie ugniatania w wodzie otręby się wypłukują-, dolewamy taką ilość wody, jaka potrzebna jest do uzyskania masy podobnej do ciasta na chleb. Po wyrobieniu zanurz masę w zimnej wodzie na 45 min, w ten sposób skrobia rozmięknie.         
           
            Następnie delikatnie wyrabiaj ciasto palcami w wodzie, która w miarę wyzwalania skrobi zabarwiać się będzie na biało. Należy uważać by nie naciskać „kuli” zbyt mocno, gdyż może się rozsypać. Kiedy woda  uzyska konsystencję i kolor mleka (przebarwione ręce są tu  wskazówką), wymień ją.
           
            Wiele osób wylewa wodę wraz ze skrobią, jednak miliony mają utrudniony do niej dostęp, muszą wędrować nawet 10 km do najbliższej studni, zaś tysiące dzieci umiera dziennie z powodu braku wody lub chorób z tym związanych. Woda to dobro wspólne i należy o nią dbać. Zamiast pociągać za spłuczkę, użyj ją powtórnie, spłukując  muszlę w łazience. Suchą skrobię, która pozostaje na ściankach naczynia, spożytkuj do wyrobu ciast. Myślisz może, że mnisi buddyjscy marnotrawili bogactwa naturalne? :)

            Kiedy woda się klaruje, oznacza to, że gluten oddzielił się od skrobi. Otrzymujemy elastyczną, lepiącą się kulę, która jest białkiem roślinnym z pszenicy.

            Zagotuj ok. 5 litrów wody i dodaj tamari (sos sojowy), algę kombu, czosnek, liść laurowy... wszystko co może poprawić smak i dodatkowo odżywić danie. Gluten jest tak samo bezsmakowy jak surowe mięso, sekret smaku tkwi w przyprawach, dopraw go zatem na swój sposób, przepis na seitan można dostosować do własnych upodobań, mimo że według oryginalnej receptury doprawia się go jedynie sosem sojwym, kombu i czosnkiem.
           
            Następnie podziel masę na placuszki mieszczące się w dłoni i wrzuć je do wrzącej wody , cząstki masy należy przemieszać aby nie przylepiły się do dna garnka (tak zachowują się zaraz po wrzuceniu). Po chwili gotowania placki wypłyną na powierzchnię i potroją swój rozmiar , dlatego dobrze trzeba dobrać wielkość garnka.
           
            Gotuj seitan około 30-45 minut. Ponieważ gluten nie jest zbyt porowaty, potrzebuje trochę czasu na wchłonięcie bulionu. Można go ostudzić, przełożyć do słoika wraz z bulionem i trzymać przez parę dni, a nawet tygodni, w lodówce. Niektórzy zamrażają seitan, osobiście nie jestem zwolennikiem tej metody, gdyż niszczymy w ten sposób błonnik i strukturę pożywienia oraz zmieniamy smak.  
           
            Placuszki nadają się do duszenia, smażenia, obtaczania oraz służą jako nadzienie... Ale zaproponuję przepis, który opracowaliśmy w „kulinarnym laboratorium Patryka i Gabi” w Gdańsku pewnej marcowej nocy. Rezultat w sensie gastronomicznym był spektakularny.
           
            Wysmaruj blachę olejem, wyłóż placki, przypraw aromatycznymi ziołami, czosnkiem w proszku, solą i sosem sojowym, włóż do pieca rozgrzanego do 200º i co dziesięć minut przewracaj je na drugą stronę by uzyskać apetyczną, przysmażoną i  chrupiącą powierzchnię. Kiedy seitan będzie odpowiednio dla nas podsmażony, przygotowujemy „alioli” (sojanez z czosnkiem) i jesteśmy gotowi wejść w siódme niebo.
           
            150 g seitanu zaspokaja dzienne zapotrzebowanie białka, nawet w przypadku osób bardzo aktywnych. Można go przyrządzać jak jakiekolwiek mięso, tym bardziej, że -poskreślam- seitan nie niesie ze sobą cierpienia, bólu, udręki, samotności czy strachu jak inne produkty wynikające z ignorancji i opinii, iż zwierzęta to jedne z wielu artykułów spożywczych oraz maszyny w służbie człowieka. Przyrządzanie seitanu to też promowanie idei kuchni domowej, najlepszej alternatywy w naszych sztucznych i gotowych do spożycia czasach.
        

Tłumaczenie: Agnieszka Władzińska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz