W hiszpańskiej Aragonii
mieszka ciekawe z punktu widzenia etologicznego i piękne z punktu widzenia
estetycznego zwierzę (choć istnieje też piękno poza estetyką, w etyce na
przykład). Nazywa się siodlarka stepowa (Ephippiger ephippiger). Jest to
samotny pasikonik prowadzący dzienny tryb życia: wałęsający się po połaciach
tymianku i rozmarynu porastającego region. Istnieje wiele podgatunków,
większość różnokolorowa. Samica ma wysuwany odwłok, zakrzywiony i twardy, który
służy do składania jaj i osiąga długość ciała owada. Umożliwia on składanie jaj
pod ziemią, co chroni cenne potomstwo. Czasami jej terytorium przecina się z
drogami wydeptanymi przez inne zwierzę: człowieka. Wówczas bywa, że koła lub
buty zgniatają jaja. Jednak dzięki temu udało mi się zaobserwować, że siodlarka
stosuje praktyki kanibalistyczno-padlinożerne, spożywając martwe ciała innych
siodlarek, czyli źródło białka zwierzęcego, którego nie marnuje, bo przecież w
naturze śmieć NIE istnieje.
Śmieć nie istnieje w naturze, a człowiek JEST częścią natury
(choć bardzo się tego zapiera), a konkretnie zwierzęciem, nagim ssakiem
naczelnym. Słowa „odpady” i „śmieci” są pojęciami jedynie ludzkimi, aberracjami
wbrew naturalnej permakulturze i wbrew odwiecznym cyklom energii i materii
znanego nam wszechświata, obrazują one zwiększający się rozziew pomiędzy
człowiekiem a Ziemią. Tę separację człowiek opłaci samobójstwem.
Będąc dzieckiem, jak wielu innych, zbierałem na śmietnikach
butelki po szampanie i stare gazety, które sprzedawałem, a następnie kupowałem
sobie zabawki, słodycze i komiksy. Wiele lat później, dzięki kręgom
alternatywnym, odkryłem olbrzymią ilość jedzenia całkowicie zdatnego do
spożycia, a przez system gospodarki żywnościowej uznawanego za odpad. Ten sam
system ponosi winę (w sposób aktywny i pasywny) za codzienną śmierć dziesiątek
tysięcy dzieci na całej planecie i dzisiaj próbuje wykarmić biopaliwem 5 mld
samochodów, wykorzystując pożywienie w postaci ziarna i nazywając to
nonszalancko „drugą, zieloną rewolucją”. Ani ona druga, ani zielona. Ani nawet
nie jest rewolucją. Ale, jak widać, samochody mają więcej praw niż ludzie.
Już jako wegetarianin, w roku 2003, przebywałem w obozowisku
przeciwników inwazji na Irak rozłożonym w centrum Barcelony, gdzie codziennie
bez trudu odzyskiwaliśmy jedzenie dla 100 uczestników protestu (czasami było
nas nawet 200). Jedzenie jest zbyt tanie, tak jak życie zwierząt uznawanych za
pożywienie. Na świecie wyrzuca się bez skrupułów do śmietnika całe mnóstwo pożywienia
roślinnego – a także odzwierzęcego- a jedyną przyczyną jest to, że nie pasuje
do kosmetycznego systemu obowiązującego na świecie, gdzie tryumfuje to, co
ładne. Jabłka jak z bajki, doskonałe owoce, warzywa bez skazy, bardziej
wyprodukowane niż uprawiane.
Freeganizm to wybór
polityczny, tak jak weganizm, wybiegający poza ramy zbieractwa i polegający na
odzyskiwaniu pożywienia roślinnego lub niepochodzącego od zwierząt i uznanego
za śmieci. Taki model życia istnieje od niepamiętnych czasów, ale jako opcja
dla niesprawiedliwości systemu ekonomicznego narodził się w latach 60. w
środowiskach artystycznych Ameryki Północnej.
Pierwsi osadnicy, istoty jeszcze prymitywne, byli w
większości freeganami, czyli roślinożernymi zbieraczami. Polowali na zwierzęta
sporadycznie, choć ten aspekt podkreśla się w antropologii i w edukacji
szkolnej, próbując nam wmówić, że mit krwawego łowcy i drapieżczy tryb życia to
część tożsamości naszego gatunku. Prawda jest taka, że jesteśmy roślinożerni i
wytłumaczenie jest bardzo proste: nie jesteśmy zwierzętami przystosowanymi do
biegania za zwierzętami trawożernymi (które anatomicznie są przystosowane do
ucieczki) i w tamtych czasach nie byliśmy na tyle przebiegli, by budować
pułapki. To przyszło później. Zmęczeni długimi wędrówkami w poszukiwaniu drzew
owocowych i bulw, wymyśliliśmy 18 tys. lat temu rolnictwo (wykopaliska w Ohalo
II w Syrii obalają tezę o człowieku rolniku liczącym 10 tys. lat), wraz z
którym nadeszła niewola zwierząt, osiągająca
dzisiaj rozmiary niewyobrażalne - liczba zwierząt hodowanych w celach
spożywczych jest trzy razy większa od ludzkiej populacji na świecie.
Z biegiem czasu niedostatek dotykający niektóre warstwy
społeczne popchnął wielu ludzi do zbierania tego, co inni wyrzucili lub
pozostawili. Przykładem jest zbieranie kłosów po żniwach, co było powszechną
praktyką. Francuski malarz Jean-François Millet przedstawił ją na obrazie
„Zbieraczki kłosów” (1857).
W naszych czasach uwiódł społeczeństwo termin: jednorazowego
użytku. Sprzecznością jest fakt, iż żyjemy na planecie, która ma swoje granice
i której bogactwa się wyczerpią (niektóre już się wyczerpały), tak więc nie
możemy prowadzić życia, jakie prowadzimy obecnie, bardziej przypominającego
zachowanie rozpieszczonych dzieci niż
odpowiedzialnych obywateli. Społeczeństwo dobrobytu to zastępcza nazwa
społeczeństwa zachcianek, gdzie wszyscy chcą wszystkiego i od razu.
Jest niezrównoważone, nieetyczne i nieodpowiedzialne.
Odzyskane i wegańskie jest podwójnie etyczne. Tysiące
targowisk, sklepów, hiper- i supermarketów, także osoby prywatne w Polsce,
pozbywają się ton jedzenia z absolutną pogardą dla czegoś, co wraz z wodą i
powietrzem pozwala nam żyć. Często na osoby, które odzyskują jedzenie, patrzy
się z ironią i nieufnością, jednak nowe pokolenia wykształconych, nienaglonych
potrzebą ludzi pochylają się po – często delikatesowe - produkty. Nie jest to
potrzeba natury ekonomicznej, a etycznej. I nie chodzi wcale o żywność zepsutą,
a po prostu uznawaną za brzydką. Nie są to produkty przeterminowane, lecz
posiadające przybliżony lub zalecany termin przydatności, po którego upływie
producent nie bierze na siebie odpowiedzialności i to wszystko. Z drugiej
strony dieta obfitująca w produkty odzwierzęce również niesie ze sobą
niebezpieczeństwo chorób, jak salmonella, zatrucie bakteriami mlekowymi lub
gnilnymi… Produkty wegańskie mimo nadpsucia nie zabijają, natomiast pochodzące
od zwierząt - tak.
Można umówić się z marketami na przekazywanie żywności do
wyrzucenia o określonej godzinie, zbierać produkty w nocy, w porze zamykania
sklepów, można promować tę akcję w kontekście politycznym, etycznym,
politycznym, ekonomicznym, przestać traktować ją jako coś marginalnego i
wstydliwego… Trzeba szanować jedzenie. Jeśli
nie chcemy odzyskiwać odpadów, przynajmniej starajmy się zmniejszyć ich
produkcję.
Pożywienie roślinne
powinno nosić nazwę jedzenia, mięso - zbrodni, produkty odzwierzęce –
niewolnictwa. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Tak jak porzuciliśmy
protoczłowieka kanibala, porzućmy protoczłowieka mięsożernego, ewolucja domaga
się, byśmy zostali weganami. I – znowu - zbieraczami. Zapraszamy na śmietniki!
Tłumaczenie:AGNIESZKA
WŁADZIŃSKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz